[52]ODA DO WOLNOŚCI
Uciska mnie łapa ciężka, jak dom,
Wrastają we mnie potworne korzenie, —
Gdzie jest, ażeby uderzył, grom
W przestrzenie, w wolne przestrzenie?...
Kiedy mi słówka zdejmują z warg,
Kleszczami ściskają, wtłaczają do skrzyń,
Nie umiem powstrzymać klątwy i skarg:
O, zmoro straszliwa, — zgiń!
Wszystko mi jedno kto depce,
Czyj but mi usta uciska,
Słońca nie będą widzieli ślepce,
Choćby ich grzało zbliska!
Wolności słodka i wściekła!
Burzo straszliwa! grzmiąca jak dzwon!
Z jakiego nieba, z jakiego piekła,
Z jakich powitam cię stron?...
Kto mi twą żagiew rozniesie
Do wszystkich domów i mieszkań?
Która wiosna i która jesień,
I jaka sprowadzi cię ścieżka? — —
[53]
Niema cię w żadnych planach,
Niczyje nie spiszą cię pióra, —
Ale przyjdziesz któregoś rana,
Jak do człowieka góra.
Wtedy poznam cię mądrością
Nieruchomych drzew nad wodą, —
Wolności, — tchnąca wolnością!
Wesoła, zielona swobodo!...
Raju, raju stracony,
Co chwila odzyskiwany!
Wietrze wiejący na strony,
Wietrze szczęśliwy, pijany!
Przez chmur, wichrów kołowroty,
Przez mrok, jaki przemoc spiętrza,
Już przebijasz swoje loty,
Wolności żywa, największa!
O, upojna marsyljanko!
Karnawał nad świata kołem!
Pachnąca nie krwią, lecz rumiankiem i macierzanką,
Wolności! do ciebie wołam.