Raz, Ogon węża, przed Jowisza tronem Jął się skarżyć temi słowy:
«Z jakiejże racyi ja mam słuchać Głowy I zawsze być jej Ogonem? Wszak moja siła ją wiedzie: Kroku nie zrobi bezemnie;
Tymczasem, ona zawsze jest na przedzie, Ja z tyłu pełzam nikczemnie.
Czy Głowa chwyci zdobycz, gdy ja się nie ruszę? Czy przed pogonią uciecze? Ja więc przodem dążyć muszę, Ona niech za mną się wlecze.
Odtąd, Głowa Ogonem, Ogon ma być Głową: To moje ostatnie słowo.» Zgodził się Jowisz, i przewodnik ślepy,
Ciągnąc Głowę za sobą, żwawo przodem bieży,
To o drzewo potrąci, o kamień uderzy, Aż się wczołgał na wertepy, Nad brzeg przepaści. «Oto mi przewodnik z waści, Woła Głowa, stój, szalony!
— Nie stanę,» odparł Ogon. A wtem się osunął I wraz z Głową w przepaść runął.