Ogród życia (Zbierzchowski)/Godzina zmierzchu
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Godzina zmierzchu |
Pochodzenie | Ogród życia |
Wydawca | Księgarnia Polska Bernard Połoniecki |
Data wyd. | 1935 |
Miejsce wyd. | Lwów |
Źródło | Skany na commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
GODZINA ZMIERZCHU
Żyję w mem mieście jak pod szklanym kloszem,
Każdy tak zna mnie, jak sąsiad za miedzą,
Co czynię, jakim rozporządzam groszem,
Z kim się zadaję, wszyscy zaraz wiedzą.
A więc najbardziej lubię chwilę zmierzchu,
Zanim zapłoną w mieście latarń oczy
I gdy przechodnie mijają się w mroczy,
Jak szare cienie od stóp aż do wierzchu.
Wtedy wychodzę na ulicę z domu
I to poczucie radością mię darzy,
Że jestem wreszcie taki sam bez twarzy,
Bezosobisty, nieznany nikomu.
Że w tym spieszącym dokądś, szarym tłumie,
Jestem swej doli taki sam przechodzień,
Jakich tysiące spotykamy co dzień
A dokąd idą nikt zgadnąć nie umie.
Że gdybym nawet rozpłynął się w mroku,
Który mą istność w bezimienność odział,
Nikt nie zapyta się, gdziem się zapodział
I nie wywołam łzy w niczyjem oku.