[346]
Orłow, gdyby mówił
o Achmatowej...
W długiej alei za tak lekką furtką
Że wszystko stanie się jasne
(Przynajmniej na tej żwirowanej ścieżce
Którą
Dotykała drewnianym końcem hebanowej laski
Ze srebrną gałką)
Oh Nadia
Te psy — wargi moje
Jakoś je strofuj
Biczuj
Wrzątkiem ze samowara —
Były tuje — były były były były i były no popatrz
A chodzi tylko o perspektywę spadającą
W dół —
Anna Achmatowa stała w długiej fioletowej sukni
Jakby ktoś za wrzosy pociągnął w niebo
I po krzyku
Pawia
Ale żaden paw nie wchodził w grę
Nie zaprzątaj sobie nim głowy
Doprawdy
[347]
Siwiuteńka Dostojność
Poetessa bandażująca
Płonąłem w czołgu — to wiesz
Gasiłem kulomiot — to znasz
Mam tyle orderów za Rosję ile ikon w ikonostasie — to rozpowiadasz
A jakem ja furtkę tę niańczył
Między tuje delikatnie stąpał
Nie uwierzysz
Oh Nadia
Te psy — wargi moje
Dygotały lekkim podskórnym trzęsieniem
Rasy
Wiesz kogo skrzyknęła wyrzucając laskę
W sam kątek tui na bladych obłokach
Buciory precz
Onuce z nóg
Boso klęczący przyniosłem głowę Błoka —
I to całą
Na cudzoziemnych ramionach