<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Ignacy Kraszewski
Tytuł Orbeka
Wydawca S. Lewental
Data wyd. 1868
Druk S. Lewental
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
ROZDZIAŁ IV.

Powróciwszy do domu pieszo, Orbeka zastał swojego wiernego Nerona w ganku niespokojnego, oczekującego; Jaśka na ławce, a konie przy stajni. Woźnica bowiem, dowiedziawszy się o zniknięciu pana, krótszą drogą, mając nadzieję go napędzić, pospieszył do Krzywosielec. Rozminęli się z panem Walentym.
— Słuchaj Jaśku, rzekł Orbeka do starego sługi, przygotuj mi tam, jak potrafisz, do drogi wszystko, jechać potrzeba, a tu mnie ci ludzie zamęczą powinszowaniami. Bryczka jaka jest, konie jakie Bóg dał, lada chłopak powiezie.
— A ja i Neron? zapytał Jasiek, łącząc naiwnie siebie z poczciwém stworzeniem, które się u nóg pana łasiło.
Ty mój stary, zostań na straży w domu, rzekł Orbeka. Zachowasz mi tu wszystko nietkniętém jak było. Kto wié, jak i z czém powrócę. Może się nam ciche dawne wrócą czasy! A Nero — pojedzie ze mną dodał.
— To Nero szczęśliwszy odemnie, szepnął Jasiek, a! panie.
— Nie, — rzekł, ściskając go Walenty, ale ciebie robię stróżem wiernym mojego gniazda. Myśl tu o mnie i proś Boga, abym cały powrócił.
Sługa się rozpłakał, a pan może dlatego, żeby łzy nie pokazać, uszedł prędko do komina wygasłego i siadł przed nim na długie dumanie.
W parę dni potém, pan Walenty żegnał Krzywosielce, tak smutny, tak wzruszony, jak gdyby jechał nie na żniwo złote, ale na przewidziane męczarnie. Serce mówiło mu, że cierpieć musiał na nowo, a przeznaczenie gnało tą drogą nieuniknioną cierpienia.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Ignacy Kraszewski.