[7]OSTATNI CZŁOWIEK
I.
Swiata utwory pokryią ciemności,
Samo słońce skona,
Nim ma istota zniszczona
Weydzie do nieśmiertelności.
Miałem sen wielki, ponury,
Dał on mi moc — móy duch dzielny
Szedł po Czasu oceanie,
Drżący widziałem blizki skon natury
J jak ostatni śmiertelny
Patrzał na to iéy konanie.
II.
Słońca promienie ściemniały,
Ziemia posiwiała z wieku,
Kości narodów leżały
Przy tym ostatnim człowieku:
Jedne poległy w boiach — w martwéy dłoni
Miały szczątki krwawéy broni;
Drugie głód i mór wycięły.
Cichość wzniosła tron nad miasty niemémi,
Okręta same płynęły
Do bezludnéy ziemi.
[8]III.
Jak ów prorok stał wspaniały,
A na słowa pełne mocy
Liście w puszczy opadały,
Jakby ie tknął wiatr północy.
Tak ów człek dumny rzekł: Słońce!
Obu nas kres niedaleki,
J tobie umrzéć kazano....
Widziałoś tysiączne wieki,
Potoków ludzi tysiące,
Które iuż płynąć przestaną.
IV.
Cóż! choć pod twémi przewody
Wzrosły potęgi Człowieka pomniki,
Kunszta, którémi ziemię, ogień, wody,
Miał w mocy iakby nędzne niewolniki:
Jednakże twego nie żałuię skonu
Ty! Dumny Królu dziś złożony z tronu;
Bo te wszystkie dzieła chwały,
Którym byt twoia nadała opieka,
Jednéy burzy niezdołały
Przytłumić w sercu człowieka.
[9]V.
Jdź — zasłona zapomnienia
Niech padnie na teatr bycia,
Niewskrzeszay blaskiem promienia
Tragedyi życia.
Niewznawiay błyskotek próżnych,
Ni męczarni różnych
Śmiertelników rodu:
Nie budź brzemion chorób, głodu,
Niech ludzi oręż niewycina krwawy,
Jako kosa trawy.
VI.
Jakeś nędzne! — przy upadku
Słabe promienie rozwlekasz:
Tylu skonań świadku
Mego widzieć niedoczekasz.
Obrazem mego cierpienia,
J ostatniego serca uderzenia,
Twe oko się nie nasyci;
W grobie natury złożę moie kości,
Wspaniałość ciemności
Mą duszę schwyci —
[10]VII.
Ta dusza w swobodnym locie
Powróci do oyca łona,
Kiedy ty w wiecznéy polegniesz ciemnocie,
Ona będzie niezmieniona;
Tak! żyć będzie — zaiaśnieie
Swiatłością większą od twoich promieni,
Ten w nią siłę wleie,
Który wyrwał więźniów z cieni,
Ten który groby zwyciężył,
J śmierci kaydany stężył.
VIII.
Jdź słońce — Ja z wyższéy woli
Na łonie zniszczonéy matki,
Wychylę do dna ostatki
Rodu moiego niedoli.
Jdź — powiédz nocy co ma władnąć sama,
Jak ostatni szczep Adama
Wołał w śmiertelnym progu;
Straszne ciemności! wyzwę waszę dzielność,
Zgaście moię nieśmiertelność,
Lub zachwiycie wiarę w Bogu.