Pół dnia w życiu modnych małżonków/Rozdział I
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Pół dnia w życiu modnych małżonków |
Podtytuł | Obrazek w jednym krótkim prologu i sześciu niedługich rozdziałach |
Pochodzenie | „Kolce“, 1877, nr 33-34 |
Redaktor | J. M. Kamiński |
Wydawca | Aleksander Pajewski |
Data wyd. | 1877 |
Druk | Aleksander Pajewski |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
O! piękne są twoje marzenia, szlachetna ziemi córko!
Piękne zamiary twoje i marzenia.
Ty wiesz na co Bóg otworzył przed Tobą niezliczone skarby swojej hojności, zrozumiałaś najgłębsze tajniki życia, przeczułaś dla czego jesteś piękną wśród tylu brzydkich, bogatą wśród tylu ubogich, rozumną wśród tylu głupich! Ty wiesz, że piękność twoja, to rozkoszna muzyka dla oczu; że skojarzona z dobrocią, jest symbolem anielstwa na ziemi; ty wiesz, że bogactwo jest tylko jednym wielkim obowiązkiem dla innych, hołdem, który łza niedoli utworzyła dla wdzięczności, pociechą dla tych co cierpią, chlebem dla tych co łakną; źródłem dla tych co pragną, — Ty wiesz że rozum jest tylko uznaniem swojej nicości, i siłą w wytrwaniu, ty wiesz że serce jest gwiazdą przewodnią na drodze życia, bo ciągle wskazuje nam wypisane w całej przyrodzie to wielkie słowo: „Miłość!“ Ty wiesz to wszystko, więc piękność twoją oblekłaś w przejrzystą szatę.... zalotności, z pod której gdzieniegdzie widać ostatni szmatek dobroci załamującej ręce bezsilnie. Więc bogactwo hojną dłonią rozdzieliłaś między... zbytkiem a egoizmem; więc z najpiękniejszych kwiatów twojego serca, uwiłaś jeden wielki wianek... próżności, a czoło opasałaś promienną... płochości aureolą!
Ty już w słodkich snach twojego dzieciństwa, gdy serce wraz z ptakiem śpiewa poetyczną pieśń nadziei i młodości, gdy dusza się unosi do gwiazd złocistych, gdy szelest drzew ożeniony z tchnieniem nocy, gra swoją sonatę nieśmiertelną na olbrzymim koncercie Natury, kiedy się jest potężnym przez zapał a wielkim dobrocią, kiedy się czuje siły olbrzyma w wątłych piersiach; w tym błogosławionym wieku, w którym chciałoby się rzucać pioruny na zbrodnię i władać wulkanami aby módz wytępić wszelkie złe na ziemi, w tych słodkich chwilach, w których się wierzy, spodziewa i kocha, w których się płacze łzami serca, śmieje śmiechem serca, i tęskni bez powodu, w tym świętym czasie... tyś marzyła o... sukni koronkowej i o mężu bogatym!
A gdy się urzeczywistniły złote marzenia twojego dzieciństwa, gdy wybrana wśród tysiąca, stanęłaś u celu, jako sumiennie dotrzymałaś jako kobieta tego co obiecywałaś — dzieckiem.
Pamiętasz ten piękny wieczór majowy, gdy pod szpalerem lip i kasztanów stuletnich, których cienie rysowały murawę w dziwaczne alfresca, opierając się na ręku narzeczonego, powiedziałaś mu, to wielkie i tajemnicze słowo „kocham.“ — On w odpowiedzi ścisnął twoją rączkę i czoło twoje ucałował.
O! tyś zapłonęła wtedy, jak rosa dotknięta słońca promieniem. Nikt tego nie widział, tylko gwiazdka błędna, co strącona z nieba poleciała na dno stawu żale swoje utopić.
I tę rozkoszną noc styczniową czy pamiętasz? Muzyka grała walca w złoconych salonach — i w mieście całem brzmiały wesołe okrzyki karnawału.
Ty w samotnym buduarze siedziałaś wtedy na krześle, w białej sukni weselnej, w białym welonie ślubnym utkwionym w jasnych jak zboże włosach. On klęczał u nóg twoich i kibić twą objął w uniesieniu miłości i miłość dozgonną oboje przyrzekaliście sobie. Świat cały zdawał się wam wtórować echem rozkoszy i ekstazy. Jakaż myśl promieniła w twojej główce, podczas tego pięknego wieczoru i tej nocy rozkosznej? Jakież uczucie władało twojem sercem? przypomnij sobie! Oto myśl karety i angielskich koni, służby w liberji, i salonów wspaniałych i... chęć poniżenia rywalek bogactwem i zbytkiem. Gdyś opierała się na jego ramieniu, patrząc w jego oczy, wzrokiem pełnym miłosnej tęsknoty... kupowałaś go — gdyś mu powiedziała: „kocham“ dobijałaś targu — gdyś go pocałowała i ręce na wieki z nim złączyła, sprzedawałaś siebie! Biały welon weselny zbrudził się od twojej głowy... O! tyś szczęśliwa córko Ewy! Dopięłaś tego o czem marzyłaś, masz wszystko co chciałaś — Nieprawdaż!?