Pójdźmy za nim...
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Pójdźmy za nim... |
Pochodzenie | Poezye |
Redaktor | Franciszek Juliusz Granowski |
Wydawca | Franciszek Juliusz Granowski |
Data wyd. | 1903 |
Druk | A. T. Jezierski |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Idzie, jak blade widmo senne
W koronie cierni krwią zbryzganej,
A z jego twarzy zadumanej
Leją się ciche łzy promienne,
I każda z łez tych w głąb mej duszy
Wielką a smętną gwiazdą prószy,
I oto dusza uskrzydlona
Za tem wołaniem rwie się z łona:
Pójdźmy za nim...
Idzie na mękę... idzie... ginie...
Z mych zapatrzonych oczu znika,
A pod stopami męczennika
Czuję: drży ziemia w tej godzinie.
Jakiś ogromny głos z za świata
Do umęczonych serc przy lata,
I słyszę w piersiach jego tchnienia:
Na łzy — tęsknoty — na cierpienia
Pójdźmy za nim...
A ty, co sercem wstrząsać możesz,
Ty, który duchy rwiesz do nieba,
Rozdawco światła — wody — chleba,
Wdzięczną, ty glebę, Mistrzu, orzesz,
Bo każde serce z serc milionów
Gra dzisiaj dźwiękiem złotych dzwonów,
I jako owych dzwonów granie,
Z krańca po kraniec mknie wezwanie:
Pójdźmy za nim...