Gdy Pająk i Podagra, dwie plagi ludzkości,
Przyszły na świat za sprawą Djabła jegomości, Rzekł im Belzebub: «Dzieci moje lube! Jam was wypieścił ludziom na zagubę; Więc rozpatrzcie się po świecie: Gdzie mieszkać chcecie?
Oto widzicie skromne, wiejskie chatki,
Oto pałace, sterczące w Niebiosy,
A oto dwa węzełki: wybierajcie, dziatki, Albo ciągnijcie na losy.
— Ja, rzekł Pająk, żyć nie chcę pod wieśniaczym dachem.»
A natomiast Podagra, ujrzawszy z przestrachem,
Że od doktorów pańskie roją się komnaty, Zdąża z pośpiechem do ubogiej chaty I włazi kmiotkowi w nogę,
Mówiąc: «Tutaj wygodnie rozgościć się mogę, Na złość Hipokratesowi; Bo choć lekarzy w miastach pełno wszędzie, Żaden w lepiance szukać mnie nie będzie.» Pająk tymczasem w pałac się sadowi, Snuje sieci, muchy łowi; Niedługa radość: szczotka pokojówki Całą robotę zgarnęła. Pająk, wygnany z kryjówki, Znowu bierze się do dzieła, Nową przędzie pajęczynę I znów szczotka ją przerywa. Co dzień, niemal co godzinę Naprawia wątłe ogniwa, Daremne trudy: szczotka wciąż w robocie.
Idzie więc do Podagry. Ta już ledwie żywa, Sarka i płacze na swą straszną dolę. Kmiotek ją wodził o chłodzie i słocie, Po drwa do lasu, albo z pługiem w pole, Bo słyszał, że chcąc pozbyć się choroby, Trzeba ją dręczyć wszelkiemi sposoby.
«Już dłużej nie wytrzymam, Podagra powiada;
Zamieńmy się, braciszku.» Pająk, rad z zamiany, Do brudnej chaty się wkrada,
Przyozdabia swą przędzą zadymione ściany:
Tutaj, żadna mu szczotka roboty nie zmiata.
Podagra zaś pospiesza w mieszkanie prałata,
Przykuwa go do łóżka: troskliwe doktory Nie szczędzą skutecznej rady, Dają plastry i okłady; Lecz za dobą mija doba, Coraz gorzej ma się chory, A coraz lepiej choroba.
Tak więc, zmieniwszy podział swej władzy nad światem,
I Pająk i Podagra dobrze wyszły na tem.