Pamiętnik chłopca/Węglarz i pan
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Pamiętnik chłopca |
Podtytuł | Książka dla dzieci |
Wydawca | Księgarnia Teodora Paprockiego i Spółki |
Data wyd. | 1890 |
Druk | Emil Skiwski |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | Maria Obrąpalska |
Tytuł orygin. | Cuore |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały listopad Cały tekst |
Indeks stron |
Nigdyby z pewnością, nie powiedział tego Garrone, co powiedział wczoraj Karol Nobis Bettiemu. Ten Nobis jest dumny, bo jego ojciec jest wielkim panem: pan to wysoki, z dużą, czarną brodą, bardzo poważny; przychodzi niemal codzień sam po syna. Wczoraj rano Nobis posprzeczał się o coś z Bettim, jednym z najmłodszych w klasie, synem węglarza, i, nie wiedząc już, co mu odpowiedzieć, gdyż niesłusznie nań napadł, rzekł głośno:
— Twój ojciec jest hołysz i nicpoń!
Betti cały zczerwieniał, nie powiedział nic ale łzy mu się zakręciły w oczach i, wróciwszy do domu, powtórzył owe słowa swemu ojcu — i oto węglarz, mały człowiek, całkiem czarny, zjawia się na lekcyi poobiedniej, prowadząc syna za rękę, aby się poskarżyć nauczycielowi. Podczas gdy opowiada, co go tu przywiodło, a wszyscy milczeli, ojciec Nobisa, który pomagał synowi zdjąć palto na progu klasy, usłyszawszy wymówione swoje nazwisko, wszedł i o wyjaśnienie sprawy poprosił.
— Oto ten robotnik — odrzekł nauczyciel — przyszedł na skargę, gdyż pański syn, Karol, powiedział jego synowi: „Twój ojciec jest hołysz i nicpoń!“
Ojciec Nobisa zmarszczył czoło i lekko się zarumienił. Potém spytał syna:
— Czyś ty mu to powiedział?
Syn, stojąc w środku klasy, z głową spuszczoną, przed małym Bettim, nie odrzekł nic. Wówczas ojciec, wziąwszy go za ramię, popchnął go na przód, jeszcze bliżej ku Bettiemu, tak blizko, iż niemal się chłopcy siebie dotykali, i powiedział mu:
— Proś go o przebaczenie.
Węglarz chciał temu przeszkodzić, mówiąc:
— Nie trzeba, nie trzeba.
Ale pan na to nie zważał i powtórzył:
— Proś go o przebaczenie. Masz powtarzać za mną: „Ja proszę cię o przebaczenie za te słowa krzywdzące, niecne i głupie, którem powiedział na twego ojca, któremu mój ojciec ma sobie za zaszczyt uścisnąć rękę.“
Węglarz zrobił ruch taki, jakby chciał powiedzieć: „nie chcę.“ Ale ów pan zdawał się tego nie widziéć — i jego syn powtórzył powoli, cichym głosem, nie podnosząc oczu z ziemi:
— Ja, proszę cię o przebaczenie... za te słowa krzywdzące, niecne... głupie, które powiedziałem na twego ojca, któremu mój ojciec... ma sobie za zaszczyt uścisnąć rękę.
Wtedy pan Nobis podał rękę węglarzowi, który mocno ją uścisnął, a potém zaraz syna swego popchnął w objęcia Karola.
— Proszę pana o łaskę, by ci dwaj chłopcy mogli siedziéć obok siebie — powiedział wielki pan do nauczyciela.
Kiedy już byli na swoich miejscach, ojciec Nobisa ukłonił się i wyszedł.
Węglarz stał przez chwilę zamyślony, spoglądając na obu chłopców, obok siebie siedzących, potem zbliżył się do ławki, popatrzył na Nobisa z wyrazem przychylności, a zarazem jakby współczucia i żalu, jakby mu chciał coś powiedziéć; ale nie powiedział nic, wyciągnął rękę, jakby go chciał pogłaskać, lecz i na to się nie odważył, a tylko swemi szorstkiemi palcami po czole go musnął. Następnie skierował się ku drzwiom.
— Zapamiętajcie sobie dobrze, chłopcy, coście dziś widzieli — powiedział nauczyciel. — To jest najpiękniejsza lekcya w tym roku.