Pamiętnik dr Cz. Gawareckiego/Kuternoga
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Pamiętnik |
Pochodzenie | Pamiętniki lekarzy |
Wydawca | Wydawnictwo Zakładu Ubezpieczeń Społecznych |
Data wyd. | 1939 |
Druk | Drukarnia Gospodarcza Władysław Nowakowski i S-ka |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI Cały pamiętnik Cały zbiór |
Indeks stron |
Wkuśtykał się do gabinetu gospodarz w sile wieku. Rysy regularne. Nos kształtny, suchy — rasowy. Oczy barwy lazuru nieba, przebija z nich spokój dojrzałych łanów, znamię hartu i tężyzny życiowej. Zachowanie się pełne prostoty i godności. Ceni siebie i umie uszanować innego. Nie ma w nim ani cienia prostaczej służalczości, ani też aroganckiego chamstwa parweniusza. Wzorowy typ obywatela demokraty z krwi i kości. Tak wyglądali zapewne królewscy Piastowie. Gospodaruje na dwudziestu morgach.
Spadł z zasieka. Trzasło mu coś w biodrze czy też w udzie i nie mógł wstać. Wiejski postopraw orzekł, iż przeskoczyła żyła, naciągnął nogę i kazał leżeć. Wezwany lekarz rozpoznał złamanie. Po jakimś czasie wstał. Noga krótsza. Udo i biodra zniekształcone. Silnie chroma. Ruchy w stawie biodrowym zniesione. Skrzywienie całego ciała.
Zgłasza się celem zorientowania się dokładnego w stanie chorej nogi i zaciągnięcia rady co do możliwości poprawy.
Rentgenologicznie stwierdzam stan po złamaniu kości udowej. Złamanie nie banalne i zrasta się w bardzo złym ustawieniu. Grozi bezwzględne pogarszanie się, i tak już fatalnej mechaniki stawu, nawet pod wpływem normalnego obciążenia, nie mówiąc już o możliwości katastrofy pod wpływem pracy.
Udzielam rzeczowego wyjaśnienia i radzę ze względu na skomplikowanie przypadku wyjazd do specjalisty ortopedy.
Chory pyta o przypuszczalne koszty leczenia w Poznaniu, najbliższej miejscowości posiadającej ortopedę. Liczymy cenę przejazdu w obie strony i taksę leczniczą na klinice. Potrzebna suma okazuje się zbyt wysoka na jego możliwości.
Ha, trudno. Już tak dotrwa do końca życia z tym kalectwem. Pracować w tym stanie trudno i niebezpiecznie, ale cóż robić. Wyszedł zrezygnowany.
Byłem uderzony jego spokojem i biernym godzeniem się z losem. Człowiek w sile lat, posiadający własny warsztat pracy, musi pozostać na całe życie w stanie ciężkiego kalectwa, bo nie może skorzystać z pomocy specjalisty. Nonsens tym dziwaczniejszy, że przecież tysiące ludzi bez porównania mniej wartościowych społecznie i gorzej sytuowanych materialnie ale ubezpieczonych, może korzystać i korzysta z pełnej pomocy lekarskiej.