Pamiętnik dr Z. Karasiówny/Wcierki rtęciowe
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Pamiętnik |
Pochodzenie | Pamiętniki lekarzy |
Wydawca | Wydawnictwo Zakładu Ubezpieczeń Społecznych |
Data wyd. | 1939 |
Druk | Drukarnia Gospodarcza Władysław Nowakowski i S-ka |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały pamiętnik Cały zbiór |
Indeks stron |
Stara metoda ale dobra. Mówią wenerolodzy. Stosowana już w starożytności. Trzeba stosować przez 5 dni, potem skontrolować chorego czy nie ma zapalenia dziąseł, albo co gorsze nerek. Potem przerwa jednodniowa. Znów przez 5 dni wcieranie, codzień w inną część ciała. I znów kontrolować i znów wcierać. Do sześciu razy sztuka, trzydzieści wcierek razem. Tak nas ładnie uczyli.
Ale chłop nie taki głupi, żeby chodzić co 6-ty dzień do doktora na jakąś kontrolę, żeby doktór za wizyty pieniądze wyciągał. Na chorą kasę to można tak chodzić po próżnicy. Za swoje pieniądze nie ma głupich. Receptę dostał. Wie, czym się leczyć, wystarczy, że na aptekę pieniądze wyda. I chłop wydawał ile mógł, kupował lek, który mu doktór przepisał. Na aptekę nigdy nie szkoda. Po kilku miesiącach przychodzi do drugiego doktora. Przepisowe zatrucie rtęcią: zapalenie nerek.
Wszystkiemu tamten doktór winien.