[436]Pan z włodarzem.
Powróciwszy szczęśliwie do domu z obozu,
Każę wołać włodarza, ledwie zsiędę z wozu:
Co tu słychać, włodarzu? wszytko dobrze — powiem
Najpierwsza, kiedy nas Bóg udarował zdrowiem.
Moje stado jak się ma? więcéj go czy tyle,
[437]
Jakom odjechał? a ten: zdechło dwie kobyle.
A więcéj co? Wszytko dobrze — rzecze. —
Co najlepszych ogarów połowa się wściecze.
Po kacie-ć, myślę, dobrze! Cóż téż zacz pszenice?
Nie masz nic, dobrodzieju, kąkol a ostrzyce.
Cóż jeszcze więcéj? Wszytko dobrze, Mci panie.
Żyto jest? Bóg wie, jeśli na sianie dostanie.
Wolałcibym ja — rzekę — żebyś ty był chorzał.
Jeden kmieć nam poszedł precz, drugi wczora zgorzał.
Nie słychać nic lepszego? — a ten znowu:
Wszytko dobrze. — Cóż? stawy doczekały złowu?
— Obadwa się zerwały w tamten miesiąc; gdyby
Nie powódź, mielibyśmy pewnie dobre ryby.
Bodajże cię zabito; wszytko mówisz dobrze,
A nie masz nic dobrego; nuż laską po ziobrze.