Pani Anielska/V
<<< Dane tekstu | |
Autor | |
Tytuł | Pani Anielska |
Podtytuł | Legenda |
Wydawca | Wydawnictwo imienia M. Brzezińskiego |
Data wyd. | 1917 |
Druk | Klamkowski i Rajski |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Siostra Teodozya, kładąc w nogi chorej bańkę z gorącą wodą, zawołała z przerażeniem:
— Biczowała się, ma poranione plecy, krew żywa z nich płynie, ale dlaczego ma pokaleczone nogi, jakby chodziła po ostrych kamieniach, a podrapane, jakby się przedzierała przez ciernie?
Siostra Wincentyna odrzekła:
— Może Pan Jezus dał jej tę łaskę, że rany Jego Boskich nóg przeniosły się na jej nogi...
— Ale jakim sposobem znalazła się w nocy za furtą?
— Może ją aniołowie zaprowadzili do jakiego chorego, by ręce na niego położyła?
— Ja myślę, że to siostra Rozalia działała w gorączce. Była już chora, a noc całą klęczała u stóp Chrystusa. Nad ranem chciała powrócić do celi, tymczasem nogi poniosły ją gdzieindziej...
W tej chwili weszła matka przełożona. Przystąpiła do siostry Rozalii, wzięła ją za rękę, która była zimna i jakby bez życia.
— Jeden Pan Bóg może nam ją ocalić — rzekła. — Módlmy się, siostry, by ją jeszcze zostawił między nami! Rozumiem, że aniołowie chcieliby ją zabrać do swego grona, ale my prośmy Pana Zastępów, by żyła jeszcze dla przykładu i zbudowania naszego! Pana Jezusa prośmy, by ją zostawił maluczkim!
Powoli schodziły się inne zakonnice, a matka przełożona odmawiała modlitwy. Kończyła litanię do Matki Boskiej:
„Uzdrowienie chorych! Módl się za nami!“
Wtem siostra Stefania wpadła do celi nawpół przytomna, z twarzą pomieszaną, z oczami błyszczącemi. Rzuciła się na kolana, wołając:
— Cud! Cud! Matka Boska stoi znowu na ołtarzu w kaplicy! Stoi, jak dawniej stała!
Matka przełożona zerwała się z klęczek. Jej zwykła powaga i spokój były zachwiane, podniosła ręce do góry:
— Pan Bóg jest niezmierzony i niepojęty! — zawołała. Czy siostra widziała na własne oczy?
— Widziałam i ja, i ksiądz Onufry, i inne siostry.
— A więc chodźmy przed Jej majestatem ukończyć litanię! Ona ubłagała Syna Swego, by nam zostawił jeszcze siostrę Rozalię! Chodźmy! Przy chorej zostaną siostra Felicya i siostra Wincentyna.
Wyszły, mając na czele matkę przełożoną, kroczącą z iście królewską powagą.
Pozostałe siostry ukończyły tam litanię u łoża chorej, a następnie siostra Wincentyna rzekła:
— Niech mi Pan Bóg przebaczy bezsilność wiary, ale muszę sama zobaczyć, sama się przekonać... W głowie mi się nie mieści...
— Czemu siostra uwierzyć nie może? — odparła siostra Felicya. Kiedy Pani Świata mogła zniknąć z ołtarza, to mogła też powrócić.
— Ach, to co innego, siostro! Posąg zniknął z ołtarza w nocy po odpuście przeszłorocznym. Znaleziono kościelne drzwi boczne otwarte, więc możliwa rzecz, że ktoś ukrył się w kościele, że posąg wyniesiono, ukradziono po prostu, wywieziono na jednej z licznych furmanek, które przybyły na odpust... Ale dziś? wszystkie drzwi pozamykane, zaryglowane, z ciężkiemi zasuwami i zamkami, od których klucze chowa matka przełożona. Nikt w nocy wejść nie mógł, nigdzie śladu żadnego... Jakim więc sposobem?.. Przez półtora roku ołtarz był pusty! nowy posąg zamówiono w Kunowie, a tu dawny znowu na ołtarzu stoi!..
— A jakim sposobem siostra Rozalia znalazła się za furtą?
— Kościół był już otwarty, ksiądz Onufry szedł właśnie... była bezprzytomna, w gorączce... O, siostro, Pan Bóg pozwala nam być świadkami wielkich cudów w naszem zgromadzeniu. Mamy świętą między sobą! Czy siostra nie wierzy, że to jest święta? Czy siostra nie widziała cudów?
— Długo nie wierzyłam i spowiadałam się z bezsilności mej wiary. Ale sama doznałam cudu. Siostra pamięta?.. Gardło mi tak zapuchło, iż sądziłam, że umrę zaduszona. Nie chciałam wzywać siostry Rozalii, bo nie wierzyłam w jej cuda; ale gdy mię już tak dusić zaczęło, żem była cała sina i czułam, że konam, zawezwałam ją. Przyłożyła mi ręce i w tej chwili puchlina schodzić poczęła. Odetchnęłam lekko. Nie upłynęło trzy pacierze, a cała choroba znikła. Potem widziałam tyle, tyle jej cudów! Widziałam też nieraz koło świetlane nad jej głową.
— O, i ja je widziałam! Widzieli je wszyscy. Słyszałam, jak raz mała Kasia błagała siostry Rozalii, by jej to kółko świetlane dała do zabawy... Widziałam też na własne oczy, jak od jej rąk, wyciągniętych ku świętokradzcy, którego nawróciła, padały promienie. To jest święta! W to wierzę! matka przełożona ma słuszność, że do niej doktora wzywać nie potrzeba, bo gdyby chciała... Pan Jezus pewnoby jej nie odmówił. Ale jej anielskiej duszy zawsze było tęskno za niebem i może zechce już tam ulecieć.
Zofia Zbrożkowa leżała na pościeli z zamkniętemi oczami. Wracała tu jako pokutnica, jako zakonnica wiarołomna, jako grzesznica upokorzona i pełna wstydu, a przyjmowano ją jako świętą, jako chlubę i szczęście zgromadzenia... Czy to może sen, gorączkowe marzenie?.. Co to się stało?.. Wstyd jej nie ustępował i powieki jej obciążał ołowiem... Dla duszy czystej łacniej znosić zasłużone upokorzenie i hańbę, niż niezasłużone hołdy i cześć a miłość. Chyba znowu uciekać od tej sławy świętości, której tak bardzo niegodną była! Ale któż tu za nią spełniał służbę Bożą, kto ręce przykładał chorym, kto nawracał świętokradzców? Przecie ona tam, w tej strasznej jaskini... półtora roku... A tu inna siostra Rozalia... Widywano nad jej głową promieniste koło i jej ręce były pełne światła...
Zofia Zbrożkowa czuła, że jej się zmysły plączą... Boże, zmiłuj się nad Twoją sługą!
— Siostry — szepnęła — zostawcie mię! Pragnę sama zostać z...
Oczy bolesne podniosła ku ukrzyżowanemu Chrystusowi, wiszącemu nad klęcznikiem.
Siostry posłuszne wyszły, ale ona nie miała siły rzucić się na kolana przed Zbawicielem.
Ciało jej znużone odmówiło posłuszeństwa; zasnęła kamiennym snem tych, co po nadludzkich wysiłkach i zmęczeniach stanęli wkońcu u mety.
Siostry wchodziły do celi jej na palcach. Matka przełożona czuwała nad nią z pociechą w sercu, bo rozumiała, że tu kamienny sen był zbawieniem dla ciała.
Gdy się wieczorem ocknęła wreszcie, ujrzała matkę przełożoną wpatrzoną w twarz swoją. Surowe rysy starej kobiety owiewała miękkość wielkiego wzruszenia. Zapytała:
— Czy siostra wie? Nasza Pani Anielska znowu na ołtarzu stoi!
— Matko, pozwól mi iść do Niej! Pozwól do Jej stóp...
— Idź, siostro!
Zofia Zbrożkowa zerwała się z łóżka. Wspierała ją siła nieziemska. Zdawało jej się, że ją niosą skrzydła, nie zaś pokaleczone nogi. Przypadła do ołtarza, rzuciła się na kolana:
— Pani! — zawołała. — Tyś za mnie, niegodną, służbę spełniała! Tyś zstąpiła z ołtarza, by mnie, wiarołomną, od hańby ocalić! O, Pani, co mam czynić? Czy mam przed siostrami wyznać prawdę?.. Pani, jam sługa Twoja!
Usta Pani Anielskiej poruszyły się. Zbrożkowa usłyszała wyraźny szept:
— Chciałam, by Syn mój miał serce twoje bez podziału. Chciałam, by w tobie ziemska miłość wygasła. Idź, siostro Rozalio! Klasztoru nie opuszczałaś, bom ja pełniła służbę w twojem imieniu.
Siostra Rozalia padła krzyżem na posadzkę.
— Pani! — jęczała — jam niegodna, jam nędzna!.. Tyś raczyła... Tyś chciała, o Pani!..
Usta Pani Anielskiej poruszyły się raz jeszcze:
— Idź, siostro Rozalio! Módl się, pracuj i w Chrystusie kochaj maluczkich; kochaj wszystkich ludzi, nawet zbrodniarzy, a nienawiść miej tylko dla występku!..
Siostra Rozalia przypadła do białych nóżek Królowej Aniołów, przyłożyła do nich gorące usta i poszła na salę sierot, gdzie ją dzieci otoczyły kołem, a ona płakała łzami szczęścia i wzruszenia.
Mała Kasia przytulała się do niej, patrzała w jej oczy.
— Siostra dziś nie włożyła swojego jasnego kółeczka na głowę — rzekła — gdzie siostra to kółeczko schowała?
Od tego czasu nikt już nigdy nie ujrzał świetlanego koła nad głową siostry Rozalii i choć, z rozkazu matki przełożonej, nakładała ręce na chorych i kalekich, nikogo już nigdy z jego cierpień nie uleczyła.