[80]III.
Kochana Pani Pawłowa,
Toć każdy z nas ją pamięta.
I owszem, wszak dotąd żyje
I chowa swoje wnuczęta.
Pewnego rana, raniutko,
Przyniosła mi kawę w garnuszku
I z białą serwetą w ręku
Usiadła na mojem łóżku:
„Słyszałam o tem“ — zagadnie,
„Wieść do mnie przychodzi mnoga,
Że ludzie się włóczą po świecie,
Szukając Pana Boga.
Że o tem wszystkiem też stoi
W niejednej uczonej księdze
I że się ludzie wciąż skarżą
Na swoją ludzką nędzę. —
A mnie się zdaje — słyszycie,
Jak wróble pod dachem świergocą?
To wiosna do naszej izdebki
Wciska się całą mocą.
Wstańcie i idźcie do lasu,
Do tego idźcie potoku,
Gdzie tak, — wiem o tem, — lubicie
Siadywać każdego roku.
Pełno tam jaskrów złocistych,
Szerokich, jak moje dłonie,
[81]
Pan Bóg tam stoi nad nimi
W swojej słonecznej koronie.
A idąc miedzami do lasu,
Na nasze popatrzcie się łany,
Wnet się nam owies wykłosi,
Sprawi to Pan Bóg kochany.
Idźcie do mojej stajenki,
Spojrzyjcie na moje bydlęta:
Z bożego żyją obroku
Karmi je wola prześwięta.
Mojemi karmi je dłońmi
I niech tam będzie, co będzie,
Na niebie jest Pan Bóg i ziemi,
On z nami jest tutaj i wszędzie.
On wiosną, On zimą i latem,
On w naszej jest żniwnej jesieni
Niech piszą, co chcą, o tem księgi,
Toć tego już nic nie odmieni.
Wdzięczna mu jestem za wszystko,
Za chleb i za garstkę barłogu
I mówię: nie warto go szukać,
Gdyż człek jest przy Panu Bogu.“
Kochana Pani Pawłowa,
Przynosi mi kawę w garnuszku
I plecie, co jej się widzi,
Siedząc na mojem łóżku.