[140]XXXVII
PANI TWARDOWSKA
BALLADA
Jedzą, piją, lulki palą,
Tańce, hulanka, swawola;
Ledwie karczmy nie rozwalą,
Cha cha, chi chi, hejże, hola!
Twardowski siadł w końcu stoła,
Podparł się w boki, jak basza;
«Hulaj, dusza! hulaj!» woła,
Śmieszy, tumani, przestrasza.
Żołnierzowi, co grał zucha,
Wszystkich łaje i potrąca,
Świsnął szablą koło ucha,
Już z żołnierza masz zająca.
Na patrona z trybunału,
Co milczkiem wypróżniał rondel,
Zadzwonił kieską pomału,
Z patrona robi się kondel.
Szewcu w nos wyciął trzy szczutki,
Do łba przymknął trzy rureczki,
Cmoknął, cmok, i gdańskiej wódki
Wytoczył ze łba pół beczki.
[141]
Wtem, gdy wódkę pił z kielicha,
Kielich zaświstał, zazgrzytał;
Patrzy na dno: «Co u licha?
Pocoś tu, kumie zawitał?»
Djablik to był w wódce na dnie,
Istny Niemiec, sztuczka kusa,
Skłonił się gościom układnie,
Zdjął kapelusz i dał susa.
Z kielicha aż na podłogę
Pada, rośnie na dwa łokcie,
Nos jak haczyk, kurzą nogę
I krogulcze ma paznogcie.
«A, Twardowski! witam, bracie!
To mówiąc, bieży obcesem:
«Cóż to, czyliż mię nie znacie?
Jestem Mefistofelesem.
«Wszak ze mnąś na Łysej Górze
Robił o duszę zapisy;
Cyrograf na byczej skórze
Podpisałeś ty, i biesy
«Miały słuchać twego rymu;
Ty, jak dwa lata przebiegą,
Miałeś pojechać do Rzymu,
By cię tam porwać jak swego.
«Już i siedem lat uciekło,
Cyrograf nadal nie służy;
Ty, czarami dręcząc piekło,
Ani myślisz o podróży.
«Ale zemsta, choć leniwa,
Nagnała cię w nasze sieci;
Ta karczma «Rzym» się nazywa,
Kładę areszt na waszeci.»
[142]
Twardowski ku drzwiom się kwapił
Na takie dictum acerbum;
Djabeł za kuntusz ułapił;
«A gdzie jest nobile verbum?»
Co tu począć? kusa rada,
Przyjdzie już nałożyć głową.
Twardowski na koncept wpada
I zadaje trudność nową.
«Patrz w kontrakt, Mefistofilu!
Tam warunki takie stoją:
Po latach tylu a tylu,
Gdy przyjdziesz brać duszę moją,
«Będę miał prawo trzy razy
Zaprząc ciebie do roboty;
A ty najtwardsze rozkazy
Musisz spełnić co do joty.
«Patrz! oto jest karczmy godło:
Koń malowany na płótnie;
Ja chcę mu wskoczyć na siodło,
A koń niech z kopyta utnie!
«Skręć mi przytem biczyk z piasku,
Żebym miał czem konia chłostać,
I wymuruj gmach w tym lasku,
Bym miał gdzie na popas zostać!
«Gmach będzie z ziarnek orzecha,
Wysoki pod szczyt Krępaku.
Z bród żydowskich ma być strzecha,
Pobita nasieniem z maku.
«Patrz I oto na miarę ćwieczek,
Cal gruby, długi trzy cale,
W każde z makowych ziareczek
Wbij mi takie trzy bratnale!»
[143]
Mefistofil duchem skoczy,
Konia czyści, karmi, poi,
Potem bicz z piasku utoczy,
I już w gotowości stoi.
Twardowski dosiadł biegusa,
Próbuje podskoków, zwrotów,
Stępa, galopuje, kłusa,
Patrzy, aż i gmach już gotów.
«No wygrałeś, panie biesie;
Lecz druga rzecz nie skończona:
Trzeba skąpać się w tej misie,
A to jest woda święcona.»
Djabeł kurczy się i krztusi,
Aż zimny pot na nim bije;
Lecz pan każe, sługa musi,
Skąpał się biedak po szyję.
Wyleciał potem, jak z procy,
Otrząsł się, dbrum! parsknął raźnie.
«Teraz jużeś w naszej mocy,
Najgorętsząm odbył łaźnię.»
«Jeszcze jedno, będzie kwita,
Zaraz pęknie moc czartowska;
Patrzaj, oto jest kobieta,
Moja żoneczka Twardowska.
«Ja na rok u Belzebuba
Przyjmę za ciebie mieszkanie.
Niech przez ten rok moja luba
Z tobą, jak z mężem, zostanie!
«Przysiąż jej miłość, szacunek
I posłuszeństwo bez granic!
Złamiesz choć jeden warunek,
Już cała ugoda za nic.»
[144]
Djabeł do niego pół ucha,
Pół oka zwrócił do samki,
Niby patrzy, niby słucha,
Tymczasem już blisko klamki.
Gdy mu Twardowski dokucza,
Od drzwi, od okien odpycha,
Czmychnąwszy dziurką od klucza,
Dotąd, jak czmycha, tak czmycha.
|