[385]
Peryod I.
O stu stron cytrę nastroiwszy smutną,
Pójdę, ach pójdę, z żałobą okrutną,
Worem okryty, gdzie podziemne gruby
Bez dusz ciał ludzkich mieszkają połuby.
Płaczliwy lament żałośnym koncentem
W rzewne stosując treny z instrumentem,
Takowa postać i moja pokuta
Aza mi zmiękczy żelaznego Pluta?
Powiédz, którędy, Orfeuszu, droga
I jaki przystęp do tamtego Boga,
Którędyś szukał swojéj Eurydyki?
Nie ustraszą mnie przeraźliwe ryki
Ogromnych Gorgon, nie odrażą smrody
Letejskich jezior i styxowéj wody.
Nie zlęknę się, nie, w Acheroncie szumu
I pójdę śmiele do onego prómu,
W którym na niższe blade cienie światy,
Z téj ziemie Charon przewozi brodaty.
Umilknie Cerber, gdy okrutną Scylę
Deszczem rzewliwych łez moich rozkwilę,
Jeżeli w piersiach mięsne serca czują,
W mojéj mnie dzisia przygodzie ratują.
Wrócą mi syna, wrócą ciało duszy,
Albo jeśli płacz tyrana nie ruszy,
Niech i mnie zamkną niecofnione wrota,
Dawszy tu koniec mojego żywota,
Ponurzywszy mnie w śmiertelnéj kałuży;
Bo żyć po tobie nie podobna dłużéj,
Wdzięczny Stefanie, i z tego terminu
Pójdę w przykłady miłości ku synu.