<<< Dane tekstu >>>
Autor Wacław Potocki
Tytuł Peryod XII
Pochodzenie Wojna chocimska, poemat w 10 częściach. Merkuryusz nowy. Pełna. Peryody. Wiersze drobne – cykl Peryody
Wydawca S. Lewental
Data wyd. 1880
Druk S. Lewental
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały cykl
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

Peryod XII.

Już was, już droga nieomylna woła,
Gdzie Mars surowy męzkie koźli czoła,

Sprowadziwszy tu na rzeź wschodnie światy,
Bystre pałasze ciągnie na musaty;
Na krew zwadliwa Bellona się krząta,
Zajątrza serca i próżno się pląta
Między stronami Merkuryusz z mirem,
Bo się ta wojna nie skończy papiérem.
Próżny twój traktat, Manli, kędy złotem
Pokój kupujesz, bo skoro się o tem
Nasz Kamil[1] dowie, tak sromotne ligi
Jego żelazem pójdą na rozstrzygi.
Polskiżby naród do téj przyszedł zrzuty,
Żeby poganom miał płacić trybuty?
Więc już siodłajcie, słudzy, dzielne konie,
Bo mój wdzięczny syn, choć mu jeszcze skronie
Lat nie przyznały, kiedy sercem zdole
I ma ztą siły, wyjeżdża w Podole.
Znoścież kirysy, gotujcie namioty,
Do drzew ogromnych przybijajcie groty.
Piękne proporce z wiatrami się gniotły,
Kiedy w usarskie uderzono kotły.
Pod koronnego hetmana buławę
Mój syn kochany wyjeżdża na sławę
Domu swojego, zwłoce łając długiéj,
Nim braciéj krwawe odiszcze zasługi.
Ubierzcie podeń, co mu rękodajnie
Służycie, konia z Neptunowéj stajnie,
Na jakim niegdy Askanius młody
Wygrawał z lekkim zefirem w zawody,
Na jakim pełen Eneas powagi,
Udał się k'wielkiéj królewnie z Kartagi,
Mars po kirysie, po skrzydle Kupido:
I znowu w popiół nieszczęśliwa Dydo
Rozsypie serce, miłości pożogi,
Poznawszy w twarzy te obadwa Bogi.
Ładujcie wozy w obozowe śpiże;
Próżno, żałosna matko, sypiesz ryże,
Próżno osobne wymyślasz mu kąski;
Przez swéj miłości raczéj obowiązki
Rozkaż, perswaduj, wyproś naostatek,
Niechaj cię w rejestr nieszczęśliwych matek

Nie kładzie; niech się na zdrowie, na lata,
Co go oboje wymówi u świata,
Wzgląd mając, nie rwie Achiles do Troi:
Jeszczeć się, jeszcze i jemu okroi,
Dziesięcioletniéj ach, niestocie! wojny:
Ale kogo los ciągnie niespokojny;
Za nic racye, łzy, prośba, pieszczoty,
Radby się widział co rychléj za wroty.
Nie trzeba wielkiéj, Ulisesie, sztuki,
Wstęgi dziewczętom, mężom szable, łuki
Z natury płużą. Na takie ponęty
Nie dał się drogi syn mój z przedsięwziętéj
Zrazić imprezy i tak był gorącem,
Dzień licząc rokiem, godzinę miesiącem;
Takiemi z ręku dziadowskich sposoby
Wybawiłeś go, gdzie przyszłéj żałoby
Uchodząc matka i strapiony ociec
Kryją go; ale kędyż nie ma dociec,
Co komu nieba przejźrały od wieków?
Nie masz schowania biednemu człowieku.
Więc mu już z Styksu na śmierci sekrety
Wygrzewaj kąpiel, utrapiona Tety,
Żeby nie mógł być od żelaza ranny;
A raczéj stawiaj na łzy swoje wanny,
Bo gdzie nie dojdą dzidy, strzały, kule,
Tam śmierć namaca nie tknąwszy koszule,
I zwlokszy z konia, porzuci na łożu.
O nieszczęśliwy stokroć Międzybożu,
Okrutna śmierci! Drogi mój Stefanie!
Nie stanie źródło łez naszych, nie stanie
Aż do ostatniéj zcedziwszy je kropie,
Serce w tak strasznym pogrąży potopie.





  1. Sobieski hetman.