Pestis perniciosissima/Przedmowa
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Pestis perniciosissima |
Podtytuł | Rzecz o współczesnych kierunkach myśli katolickiej |
Wydawca | E. Wende i S-ka |
Data wyd. | 1905 |
Druk | W. L. Anczyc i Sp. |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Kwestye religijne nie istnieją u nas. Jedni wierzą ślepo, nie zastanawiając się nad tem, w co im wierzyć każą; inni zachowują wobec religii, jako rzeczy potrzebnej dla żon, dla dzieci, dla służby, wyniośle protekcyjną życzliwość; inni wreszcie już przeszli nad religią do porządku, poczytując ją za przestarzały zabobon. Na takim gruncie religia, która jest sprawą nietylko najważniejszą, ale jedyną rzeczywiście ważną, obfitego plonu wydać nie może. U jednych trzeba ją pogłębić, a drugich do niej pociągnąć. Tą myślą kierując się, pisałem szkic niniejszy w przeświadczeniu, że jeden z pierwszych wpuszczam do życia naszego i literatury powiew z dziedziny współczesnych kierunków myśli katolickiej.
Tymczasem wyszły, gdy już rozprawka moja była w druku, trzy prace, wiążące się z nią pokrewieństwem treści. Są to: broszura X. F. Mieszkisa Katolicyzm a reforma, artykuł p. K. Kaszewskiego o genezie i rozwoju uczuć religijnych (Bibl. Warsz. Wrzesień) i pierwszy z szeregu zapowiedzianych w Reformie szkolnej artykułów p. St. Witkiewicza o katechizmie i chrześcijaństwie. — Broszura X. Mieszkisa, pełna życia i nacechowana zacną chęcią godzenia przeciwieństw wśród obrońców Kościoła, świadczy jednak, że odgłosy dzisiejszego ruchu myśli katolickiej, dochodzące do Litwy, są bardzo oddalone i wskutek tego nie-dość wyraźne. Z artykułem p. Witkiewicza, który sięga poza obręb mego przedmiotu, a porusza rzecz wielkiej doniosłości załatwić się tutaj w kilku słowach nie potrafię, tembardziej, że ukończony jeszcze nie jest. — Natomiast z przyjemnością oświadczam moją solidarność z apologetycznymi postulatami p. Koszewskiego, gdyż są one nieuniknionem następstwem myśli, którą poniżej przeprowadzam. Zdaniem p. Kaszewskiego, apologetyka chrześcijańska, aby pociągnąć umysły oporne, powinna oprzeć się na niewzruszonym gruncie etyki ewangelicznej, jako najwyższej, doskonałej i absolutnej i z tego stanowiska działać zaczepnie wobec nieprzyjaciół. Ale warunkiem skuteczności takiej apologelyki jest harmonia między ideałem i rzeczywistością, a tej w samym świecie chrześcijańskim, według uwag szan. autora, niema w dostatecznej mierze. Chrześcijaństwo bowiem, potrzebując poparcia władz świeckich, układało się do warunków czasu i miejsca i z tego powodu wśród wyznawców Chrystusa utrwaliło się mniemanie, że to, co najwyższe w nauce chrześcijańskiej, przechodzi siły ludzkie i że nawet «akcya ratunkowa społeczeństwa zależy na usunięciu z praktyki życiowej niektórych zasad Ewangelii...» a «to grozi rozkładem...» Otóż od rozkładu tego uchronić może zwrot w samej filozofii chrześcijańskiej od grubego antropomorficznego racyonalizmu do głębin życia wewnętrznego, do moralnych pierwiastków wiary i do opartego na nich dogmatyzmu moralnego, który zyskuje coraz wybitniejszych zwolenników wśród młodych przedstawicieli myśli katolickiej, a streszczony został w głębokiem dziele X. Laberthonnière’a: Philosophie religieuse.