[68]
II. Pieśń Debory.
(Po zwycięztwie nad Sysarą, wodzem Chananejczyków).
Pieśń ma zagrzmi i zahuczy, i zatętni wzdłuż i wszerz:
Słuchaj, ludu, i ty, ziemio, moje słowa w uszy bierz!
Słuchaj ludu mój, słuchajcie wy, książęta i królowie:
Ja, ja matka w Izraelu, ja zaśpiewam pieśń Jehowie!
Kiedy wyszedł Pan ze Seir, gdy przez pole Edom szedł,
Ziemia drżała, góry mdlały, potok Cyson kurczył grzbiet.
Lew w pustyni przypadł k’ziemi i zakwilił, jak pacholę,
Kiedy wyszedł Pan ze Seir, przez edomskie gdy szedł pole.
Z chananejskich wozów konie lud mój ujrzał wśród swych łąk;
Zdarto tarcze z jego ramion, wytrącono drzewca z rąk;
Po winnicach ptak się zdziwił, obcej mowy słysząc głosy:
Cudze sierpy żąć poczęły po pszenicznych łanach kłosy.
[69]
Lat dwadzieścia z drżącą wargą, ze krwią w oku, patrzał lud,
Jak szerszenie z ust cór jego wysysały słodki miód;
Spustoszały wsie i grody, wyschła woda studzien wielu,
Aż powstałam ja, Debora, wstałam matką w Izraelu.
Że młodzieńce twe u żaren w pieśń zmieniły głuchy jęk,
Że u źródeł ścichł trzask łuków, ścichł chrzęst zbroi, mieczów szczęk,
Że deptany nad depcące dziś swobodną wyniósł głowę,
Pójdź tu, ludu, śpiewaj ze mną, z matką twoją wielb Jehowę.
Abinoem, wielbij Pana! Oto, starcze, Barak twój
Podniósł dłoń i obtarł krwawy z Izraela skroni znój.
Rozmawiajcie z sobą głośno, który jedziesz na oślicy,
Który siedzisz przed swym domem, który sądzisz na stolicy!
Izraela Bóg potężny przed hufcami memi szedł;
Ziemia drżała, góry mdlały, potok Cyson zjeżył grzbiet,
Przerażone słońce w chmurę owinęło twarz swą zbladłą,
Kiedy orłów moich stado na Sysary wozy spadło.
Przecz-żeś siedział u obory, przecz-żeś słuchał wrzasku trzód,
Gdy swą duszę na śmierć wydał Naftalego dzielny ród,
Gdy Izaschar, gdy Zabulon szpony drzewiec wpił w Sysarę,
Gdy rozpraszał wozy w polu, jako sokół wróble szare,
Przecz-żeś, krzesząc podłe zyski, na okrętach kupczył, Dan?
Czemuś, Aser krył się w skałach, gdy z Sysarą walczył Pan?
Przeklinajcie podle Meroz, jego starce i młodzieńce!
Zabulona dział wyniosły!... Neftalimom plećcie wieńce.
Bądź wielbiona, wielka Jahel! Tyś pomogła wrogów zmódz!
Pod jej namiot zbiegł Sysara, chananejskich mężów wódz;
Prosił wody, dała mleka, na przystawce mu książęcej
Dała masła, dała mleka, niźli prosił, dała więcej.
Po wsze wieki bądź wielbiona, wielka Jahel! W prawą dłoń
Młot ujęła i gwóźdź przeszył uśpionego wodza skroń;
Potok Cyson go nie pożarł, przed Baraka zbiegł pogonią,
U Jaheli nóg się skurczył, pod Jaheli poległ dłonią.
Siadła w oknie stara matka, we skraj nieba wzrok jej wrósł:
„Przecz Sysara nie powraca, rychłoż zagrzmi jego wóz?“
I odrzekły jej służebne i odrzekła sobie w duszy:
„Snadź wpierw łupy porozdziela, nim do domu zasię ruszy“.
Tak niech zginie wróg wszelaki! Tak niech w prochu tarza twarz,
Kto się waży walczyć z tobą, Boże wielki, ojcze nasz!
Tak niech zginie wróg wszelaki! A dla wiernych twoich dzieci
Na wysokich niech niebiosach wiecznie jasne słońce świeci!
(Adam Maszewski).
|