[41]
ŚPIEW MASZYŃISTUW
słońce pszygńutłszy kolanem, skury dymiące śę połće
długo do mięsa obdźerał nasz pokrwawiony scyzoryk.
w noce bezgwiezdne majtkom na świata płonącym drednouće
tważ wylizały do krwi nam zoży czerwone ozory.
nam-li wyrosłym w trudźe pod wśćekłą zdażeń ulewą
błądźić po możah uńeśeń w gwiezdne wsłuhanym kapele?
zgodnym wyśiłkiem twardyh rąk rozhuśtamy w lewo
czarńi, maleńcy ludźe źemi olbżymi propeller.
patszył na wszystko z gury nasz bezpartyjny pan bug.
płakał nad nami deszczem, aż wreszće krwią śę wysmarkał.
gdy walec wiekuw gńutł nas, krwi naszej twardyh jambuw
słuhało stare słońce łyse, jak łeb bismarka.
długo świećiło w ślepia nam, purpurowym mużynom,
w mordy zwęglone w hutah, do kturyh pszyrusł kopeć.
gdy go, zwleczone na źemię, nuż robotńiczy zażynał,
tłum śę na trupa żućił krew buhającą żłopać.
z żyćem rozgranym pod ręce na świata szerokie trakty
wyszliśmy rano, śpiewając, z płahtą koloru flamingo.
paszcz wytoczonyh mitraljez suhe rytmiczne antrakty
w krtań zabijemy z powrotem kulą wyplutą z brauninga.
[42]
kto nam, kto nam teraz drogę zagrodźi samym ?
wszystko zmiażdżymy butami piękńi, ogromńi i ludzcy.
miejsca! gromada idźe. proletarjacki samum !
czapkami drogę wymośćił taneczny krok rewolucji.
świat postawiony pod śćanę, jak mały, blady człowieczek,
mrugał bezradńe oczkami, gdy kolbyśmy wzńeśli do ramion.
płakał zmartwiony hrystus o dusze swoih owieczek
gdy salwą gruhnęły lufy i śńeg śę krwią poplamił.
nam-li dźiś skomleć nad trupem, gdy hymnem tętńi nerw,
czaszką o źemię gżmoćić i kszyczeć: ńe pszeklinaj ! ?
do wszystkih okien i dżwi już wali kolbami mauzeruw
w łunah wshodzącej żoży wielka świetlana NOWINA !
robotńikom warszawy i łodźi, czyje
uśmiehy zawsze oślepiają.