Pieśń o mowie naszej

<<< Dane tekstu >>>
Autor Tadeusz Boy-Żeleński
Tytuł Pieśń o mowie naszej
Pochodzenie Słówka. Zbiór wierszy i piosenek
Wydawca Księgarnia Polska B. Połonieckiego
Data wyd. 1913
Druk Drukarnia Narodowa
Miejsce wyd. Lwów
Inne Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

PIEŚŃ O MOWIE NASZEJ.




Rzecz aż nazbyt oczywista,
Że jest piękną polska mowa:
Jędrna, pachnąca, soczysta,
Melodyjna, kolorowa,

Bohaterska, gromowładna,
Czysta niby błękit nieba,
Mądra, zacna, miła, ładna, —
Ale czasem przyznać trzeba,

Że ten język najobfitszy
W poetyczne różne kwiatki,
W uczuć sferze pospolitszej
Zdradza dziwne niedostatki;

Że w podniebnej wysokości
Nazbyt górnie toczy skrzydła,
A nas, ludzi z krwi i kości,
Poniewiera gorzej bydła.

To, co ziemię w raj nam zmienia,
Życia cały wdzięk stanowi,
Na to — niema wyrażenia,
O tem — w Polsce się nie mówi!

Pytam tu obecne Panie
By od grubszych zacząć braków:
Jak mam nazwać „obcowanie”
Dwojga różnej płci Polaków?

Czy „dusz bratnich pokrewieństwem”?
Czy „tarzaniem się w rozpuście”?
„Serc komunią” — czy też świństwem,
Lub czem innem w takim guście?

„Cudzołożyć”? „Jawnogrzeszyć”? — —
(Dalej już położę kreski,
Resztą może was ucieszyć
Józef Albin Herbaczewski).

Choć poezyi święci wiosnę
Wieszczów naszych dzielna trójka,
Polskie słownictwo miłosne
Przypomina Xiędza Wujka!

Dowody najoczywistsze
Znajdziesz choćby w takiem głupstwie,
Że polskiego słowa mistrze
Śnią o „ruji” i „porubstwie”!!

W archaicznym tym zamęcie
Jak ma kwitnąć szczęścia era?
Gdzie zatraca się pojęcie
Tam i sama rzecz umiera!

Ludziom trzeba tak niewiele
By na ziemi niebo stworzyć,
Lecz wykrztusić jak: aniele,
Ja chcę z tobą — — cudzołożyć!!?

Jak wyszeptać do dziewczęcia:
Chcę „pozbawić cię dziewictwa”,
Nie obawiaj się „poczęcia”,
Kpij sobie z ja-wno-grze-szni-ctwa!

Jak kusić głosem zdradzieckim,
Wabić słodkich zaklęć gamą?
Każdy wyraz pachnie dzieckiem,
Każde słowo drze się: mamo!

Nazbyt trudno w tym dyalekcie
Romansowe snuć intrygi:
Polak cnotę ma w respekcie
Lub „tentuje” ją — na migi!

Stąd, gdy w Polsce do kolacyi
„Płcie odmienne” siądą społem,
Główna cząstka konwersacyi
Zwykła toczyć się — pod stołem.

Niech upadnie ci serweta —
Człowiek oczom swym nie wierzy:
Gdzie mężczyzna? Gdzie kobieta?
Która noga gdzie należy?

Pantofelków, butów gęstwa
Fantastycznie poplątana
Stacza walki pełne męztwa:
Istny Grünwald Mistrza Jana!

Tak pod stołem wieczór cały
Gimnastyczne trwa ćwiczenie,
A przy stole — komunały
O Żeromskim lub Ibsenie...

Lecz najcięższą budzi troskę,
Że marnieje lud nasz chwacki,
Że już cichą, polską wioskę
Skaził żargon literacki;

Na wieś gdy się człek dobędzie,
Chcąc odetchnąć życiem zdrowszem,
Słyszy: „Kaśka, jagze bendzie
Względem tego co i owszem...”

..............
..............

Widzę tu zebraną tłumnie
Kapłanów sztuki elitę,
Co swe kudły wznoszą dumnie
Ponad rzeszę pospolite.

Wy! „świetlanych duchów związek”,
Wy! „idei stróże czystej”,
Wasz to jest psi obowiązek
Kształcić język ten ojczysty!

Skończcie wasze komedyje,
Schowajcie pawie ogony,
Żyjcie — czem każdy z nas żyje,
Idźcie — — kochać... za miliony!

Dość nastrojów waszych, dranie!
Uczcie mówić waszych braci:
To jest wasze powołanie!
Od tego was naród płaci!

Język naszym skarbem świętym
Nie igraszką obojętną;
Nie krwią, ale atramentem
Bije dzisiaj ludów tętno;

Musi naprzód iść z żywemi
A nie tępić życia zaród,
Soków pełnię czerpać z ziemi:
Jaki język — taki naród!!!
Pisane w r. 1907.




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Tadeusz Boy-Żeleński.