Wciąż biegną me dumy, nadzieje
Wciąż rwie się ma dusza w tęsknicy
Gdzie jasne gdzieś słonko jaśnieje
A jutrznia odbija w źrenicy.
Na pól mych rodzinnych pagórki
Cień czarną się smugą wciąż leje,
Gdy promień zaświeci z za chmurki
Wnet nowe w nas budzi nadzieje,
Na skrzydłach je tęczy rozrasza
I chłodny cień nocy rozprasza...
Ja biegłem ku tobie w tym czasie
W jutrzennych, różowych barw krasie...
Lecz biegłem po krwawej tej drodze
Gdzie wiecznie brzmią skargi i jęki,
Gdzie kamień mnie ranił wciąż srodze,
Gdzie cichły nadziei wciąż dźwięki...
Wciąż biegłem, o ziemio, ku tobie
Czy promień nam gasł czyli wschodził
A w duszy mej było jak w grobie
To promyk nadziei się rodził.
Widziałem cię nędzną, jałową
I chaty co ciężkim snem drzemią,
Sznur kruków widziałem nad głową
Gdy smutno krakały jesienią.
Hej, chciałbym by nasze te pługi,
Co zagon ojczysty wciąż orzą,
Zalśniły jak wielkich słońc smugi,
Jutrzennych dni były nam zorzą.
Zbudziły te pola — te śpiące
I serca ściszyły łkające
I proste te dusze marzące
W pochodnie zmieniły jarzące!