Pieśń przy kaganku
←Młodemu badaczowi dziejów | Pieśń przy kaganku Poezje Władysława Bełzy Poezje mniejsze Władysław Bełza |
Prządka→ |
Już dawno trzecie kury odpiały,
Na dworze ciemno i słotno.
W lampce, migocąc ogarek mały,
Oświetla izbę wilgotną.
Mroczno — cień długie rzuca załomy —
Na ścianach woda ocieka.
W kącie przetartej leży pęk słomy,
Ach, to mieszkanie człowieka!
Pod oknem postać jakaś schylona
Nad płótnem, blada jak płótno,
Piosnka poczęta na ustach kona,
Straszno, boleśnie i smutno.
W skostniałych palcach igła migota,
Źle patrzyć przez oczy łzawe! —
Więc też powoli idzie robota,
A dni tak ciężkie i krwawe!
O! prędzej, prędzej, nitka się plącze,
A tu tak strasznie z tą nędzą.
Jeśli do jutra sukni nie skończę,
To mię z tej izby wypędzą!
Lecz cóż mi jęki, cóż płacz pomoże,
Z oczami trzeba z ostrożna.
Robota pilna, nawet mój Boże,
Popłakać nad nią nie można.
Snu ledwie parę godzin zostaje,
Do pracy budź się o świcie!
Aż serce pęka, aż pierś się kraje,
Takież mój Boże to życie! —
I znowu szyje pilna dziewczyna,
Jeno się miga robota.
I znowu jedna mija godzina,
Jutrzenka wschodzi już złota.
Jeszcze ścieg jeden! ręki dołożę,
Głowa na chwilę choć zaśnie!
Jeszcze ścieg jeden! — — a w tem, o Boże!
Ogarek u lampki gaśnie!
Jęknęła biedna — chce wstrzymać ręką,
Tchu w piersiach więcej nie stało!
Słonko ciekawie patrzy w okienko —
Ale już dziewczę nie wstało.
Zakrzewo, 22 Grudnia 1869.