[94]Canzona III.
Canzona ta nie podobna do odtworzenia w formie pierwowzoru (ma bowiem na dziewięć strof tylko siedm rymów) — z powodu właśnie tego, rymotwórczego wysiłku, miejscami mocno jest ciemna.
Żadna w tak żywe barwy się nie stroi,
Ni żadna tak piękna pani
Takich nie splata złotych pasm w warkocze,
Jak ta, co sprawia, iż się chętnie dla niej
Woli wyrzekam, i z wolności mojej
Dróg odciągnięty, jak cień za nią kroczę,
Znosząc jej jarzmo urocze.
Gdy rady sobie dać nie mogąc kiedy
Dusza żal do niej mieć będzie,
Iż zbyt jej ciężko pośród mąk zwątpienia —
To w rozkiełznanym wstrzyma ją obłędzie
Widok, co zawsze, wszystkie gorzkie biedy,
Wszystkie szalone żądz mych uniesienia,
W sercu mi w słodycz przemienia.
Jakbądź miłością miałem serce chore,
Cobądź wycierpieć mam jeszcze,
Nim je uleczy ta, co sama srodze
Wskróś je przebodła (choć nią myśl mą pieszczę!) —
Dziej się co zechce. Depcząc mą pokorę,
Błagam: by tylko gniew jej nie stał w drodze —
Bym wrócić mógł zkąd przychodzę.
Od dnia i chwili, kiedy w jej zrzenice
Utkwiłem wzrok mój jak w tęczy,
Gdziem się miłości! spotkał z twym rozkazem,
Poszło mi wszystko co mię w życiu dręczy —
I także od niej samej, w której lice
Spojrzawszy, kto nie struchlał, ten jest razem
Nieczułem drewnem i głazem.
[95]
Jakbądź więc oczy moje, w łzach mi toną
Od strzał, od których cierpienie
Po stronie serca najdotkliwsze bywa —
To przecięż woli mojej nie odmienię,
Gdyż prosto w oczy wyrok mi rzucono —
Z nich dusza tęschni, niech też dusza tkliwa
Z nich swoje rany obmywa.
Choć sam wbrew sobie staję w myślach srogi,
(Jak gdy w pierś własną z rozpaczy
Miecz ukochany grąży Dydo krwawa);
Jednak swobody nie chcę znać — niech raczej
Cierpię, bo nie znam prostszej w niebo drogi,
Ni też w pewniejszej łodzi się nie stawa
Tam, kędy króluje sława.
Wy, którym chwila brzask zawdzięcza owa,
Gdy Laura światu się iści,
Z duszy wam gwiazdy niosę cześć przewodnie!
Gwiazda to także. Jako laur wśród liści,
Swój kwiat czystości wiecznie świeżym chowa;
I zdala od niej tchnienia lub pochodnie,
Trawiące serca mniej godnie.
Chcieć poświęconym zostać wieszczeni dla niej,
By wielbić ją nieskończenie,
Dłoni, dość godnej dzierżyć pióro, niema!
Bo ni w pamięci ludzkiej znajść wspomnienie
Cnót tak rozlicznych, wdzięków tylu, ani
Wysłowić mową władzę, co oczyma
Serce w zamknięciu mi trzyma.
Pod słońcem niema nic w tak wielkiej cenie
Miłość, jak ciebie o pani! —