[28]VII.
Pan potrząsa groźnie pletnią...
Nim rzemienie do krwi utną,
Gniewnym świstom ich wtóruje
Taką-to przemową butną:
„Spójrz, jak węzeł tu przy węźle
„Na korbaczu moim błyska,
„Mieniąc się rozliczną barwą
„Niby gady wężowiska.“
„Wsłuchaj się w ten syk, podobny
„Sykom meduzowych grzyw, —
„Spójrz, jak zwija się i skacze
„Pleców twych i krwi twej chciw.
„By zaś szpon ich jadowity
„Mniej ci się okrutnym zdał,
„Wiedz, żem każdej z tych żmij głodnych
„Najwabniejsze miano dał.“
„Patrz, ten rzemień zwie się Wiarą.
„Jej nakazem: kornie chyl
[29]
„Kark pod jarzmo! — wieczność raju
„Weźmiesz za trud kilku chwil.
„A ten z własnych twoich pleców
„Zdarty rzemień, Prawem zwan,
„Ten-ci jest, co knutem pisze:
„Sługą jesteś a ja pan!
„Ten-tu węzeł, to — Tradycja,
„Ten Moralność, ów Oświata,
„Ba! i frazes „ład społeczny“
„Wraz się tu z Wolnością splata,
„Ten szpon zowie się Ludzkością,
„Ów ma miano Prawd i Cnót —
„Ha-ha! czyliż brak w mej pletni
„Najwabniejszych barw i nut?“
„Dziady wasze i pradziady
„Dłoń ta siekła rzemieniami,
„W których przodków tkwi spuścizna,
„Uświęcona stuleciami.
„Lecz gdy chcecie, jam jest gotów
„Inny chłoście nadać smak...
„Póki pletni w mojej garści,
„Póty wam nie zbraknie plag!“