Pierścień Wielkiej Damy/Akt III/Scena Piąta

<<< Dane tekstu >>>
Autor Cyprian Kamil Norwid
Tytuł Pierścień Wielkiej Damy
Pochodzenie Dzieła Cyprjana Norwida
Redaktor Tadeusz Pini
Wydawca Spółka Wydawnicza „Parnas Polski”
Data wyd. 1934
Druk W. L. Anczyc i Spółka
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

SCENA PIĄTA.
(Urzędnik policji, straż i Sędzia wchodzą z salonu)

URZĘDNIK. Jeszcze tylko pan Mak-Yks i koniec...
MAK-YKS. Ja się rewidować nie pozwalam!
SĘDZIA. Po nitce do kłębka dochodzimy...
MAK-YKS. Słowo moje wystarczać powinno,
Zwłaszcza, że nie grałem...
URZĘDNIK. Pan, co więcej,
Trzymałeś fanty —
MAK-YKS. Ja nie pozwalam!
SĘDZIA. (okrążając ręką ubiór Mak-Yksa) Zdaje się, że pistolet — — ostrożnie!
MAK-YKS Tylko jedną nabity kulą!
URZĘDNIK. (solennie) Dość!
Niech wnijdzie straż!
HRABINA. (wyciągając rękę z siedzenia)
Mak-Yks jest mój krewny...
MAK-YKS. (zimno) Krewny bardzo daleki.
SĘDZIA. (donośnie) Daleki.
URZĘDNIK. Szczegóły te są nam obojętne:
Nabita broń — w czasie poszukiwań —
A wpierw niepozwolenie rewizji —
Oto czego dotyka się urząd.
W imię prawa, pojmany pan jesteś.
HRABINA. (siedząc) Ależ, panie, jam nie pozwoliła!
Mnie się podobało zgubić pierścień...
URZĘDNIK. Ubliżeniem to domowi nie jest.
SĘDZIA. Pani raczy swę uwagę zwrócić,
Że tu dzieci z całej okolicy
Są przytomne — że w dzieci naturze
Leży mówić o zdarzeniach drobnych
A wybitnych, że stąd będzie powieść...
URZĘDNIK. (obojętnie i zabierając się do pisania) Powieść jest już!... Już osoby w mieście,
Które przyszły oglądać fajerwerk,
Zgotowany jawnie i będący
Dla dzieci jedynie utajonym,
Stojąc rzędem przed podmurzem willi,
Uważały straż miejską i urząd —
I zapewne domysły zwiększone
O niejasnem zdarzeniu się szerzą.
Niewstrzymalne są trafu następstwa,
My zaś to wytwornie znać musimy
Wprost z przyczyny naszych powinności.
SĘDZINA. Co najgorsza, skoro takie gadki
Nie miewają rozwikłania wątku,
Durejkowa, oh, takich nie cierpi...
Gadki, gadki, z których potem naraz
Osławienia powstają realne...

(pochylając się do Hrabiny)

Szczerem sercem to pani hrabinie
Przedstawuję, acz czułość podzielam.

(po chwili)

Splendor domu pewno umie cenić
Klementyna z Wylgiełłów Durejko...
W moralności również niepomiernie
Dozwalała sobie ona ćwiczeń,
Ochmistrzynią będąc pensji panien.
SĘDZIA. Ubliżeniem to nie jest domowi.
Tak powyżej brzmi w urzędu ustach.
Trzeba wszakże, by tu sędzia dodał:

(dając znaki gestami Hrabinie)

Że pojmany miewa obłęd... Jest to
Kazus[1], prawem przewidziany...
HRABINA. (machinalnie) Tak jest,
Krewny mój niekiedy obłęd cierpi...
MAK-YKS. (groźnie) Nigdy!... Wcale!... Uwłócząc mu zewsząd,
Niechże losy choć tyle zostawią,
Że warjatem nie jest!
— Skąd ten pozór?

(do Urzędnika)

Proszę błahych nie spisywać zeznań,
Zwłaszcza, iż gwałt na mej jest osobie
Popełnionym — i że względność taka
Może być na korzyść gwałcącego.
URZĘDNIK. W razie takim zeznanie to cofam.

(do Sędziego)

Nie widzę tu bowiem obłąkania.

SĘDZIA. W takim razie cofnąć konieczna jest.

(do ogółu)

Kto się zgubić chce, ma zawsze drogę!
I to według mnie obłędem zwie się...
MAK-YKS. (do Durejki) Zaś to, co pan robisz, i co potem
Łagodzisz niezgrabnie, to według mnie
Dobitniejszą się mianuje nazwą.

Zapomniało się już bowiem, widzę,
Że są zła, określeń nie mające,
Te zaś pełniąc, jest się przyzwoitym.

(do wszystkich)

Skrócę wam treść...

(z wysileniem)

resztę sił zdobywszy,
Iż od rana byłem czczy...

(przysiada)

Dzień cały
Wyjątkowe odbierałem ciosy —
Mieszkanie mnie wreszcie usunięto,
A nikogo nie zastałem w domu
Z powinnych mych, lub dla mnie przyjaznych.
HRABINA. (porywając się coś mówić)
Mak-Yks...
MAK-YKS. Wstyd mnie jest, zaiste, wyznać...
HRABINA. (podnosząc rękę) Mak-Yks! Ja ci darowałam pierścień!
MAK-YKS. (do Hrabiny) Niech hrabina raczy nie przerywać!

(dalej ciągnąc opowiadanie)

Wstyd zaiste... wyznać... iż miałem myśl,
Najgminniejszą z myśli tego świata:
To jest — skończyć wszystko jednym strzałem!
Rzecz, której, nim zajdzie, mogą ludzie
Wzbronić — i dlatego to powodu
Rewidować się nie pozwoliłem...

(obszukiwany przez straż, dobywa pistolet)

Oto broń jest — —

(z innej kieszeni)

To zaś... są to jeszcze
Złamki chlebów, wziętych z tego stołu...

(donośnie)

Dwie rzeczy te... niech tłumaczą wszystko!

Jestem człowiek: cóż do tego prawu,
Że się słaby człowiek gdzieś zastrzela!
URZĘDNIK. (rozdzierając akta) Cała przeto sprawa, znów, jak pierwej...
ANIELKA, STARY SŁUGA i INNI (wbiegając, u drzwi) Pierścień pani, pierścień znaleziony!
Doprawdy, że szczególniejszym trafem
Na świecznika gałązce bronzowej,
Przy złamanej i zgasłej tam świecy
Zawisnął, jak gwiazda!
STARY SŁUGA. W tańcu skoro
Pękła nić, na której grały dzieci,
Wyprysnął widocznie.
GOŚCIE. Świecę strącił
I zastąpił jej blask diamentem.
STARY i NOWY SŁUGA. Chodźcież państwo zobaczyć, jak śliczny!
Nikt ręką tam nie potrafi sięgnąć.
WIELE OSÓB. Chodźmy! Chodźmy! Zdarzenie szczególne.
SĘDZIA. (z natchnieniem) Drabinkę przystawić — rzecz najprostsza.
GOŚCIE. Sędzia zawsze ma na wszystko środki.
SĘDZIA. (wybiegając) Drabinkę z werandy ogrodową...
URZĘDNIK. (do Mak-Yksa) Panu naprzód, a potem hrabinie
Przedstawuję wymówki, acz zbytnie
Ze strony urzędnika...

(do straży)

— Ustąpcie!

(wychodzą)

HRABINA. (do urzędnika) Żegnam go.
URZĘDNIK. (podając rękę Mak-Yksowi)
Lepszego zdrowia życzę.

(wychodzi)




  1. kazus (łac.) — przypadek.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Cyprian Kamil Norwid.