<<< Dane tekstu >>>
Autor Jerzy Bandrowski
Tytuł Pilot św. Teresy
Wydawca Księgarnia św. Wojciecha
Data wyd. 1934
Miejsce wyd. Poznań
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
PAPUAZJA

Papuazja, czyli Nowa Gwineja, wielka wyspa australijska, jest dotychczas prawie zupełnie niezbadana. Znane są jej kontury, kształt jej brzegów, ale samo wybrzeże, a już zwłaszcza wody przybrzeżne znane dokładnie nie są, tak, że rokrocznie wiele statków ulega tu rozbiciu. Wnętrze wyspy jest prawie zupełnie nieznane. Widać w głębi lądu potężne pasma gór, ale gór tych nikt jeszcze nie zbadał. Co się tyczy mieszkańców wyspy, to pozatem, że są ludożercami i „łowcami głów”, niewiele o nich wiadomo. Jest to jeden z najbardziej tajemniczych lądów kuli ziemskiej.
Nie można powiedzieć, aby nie starano się jego tajemnic przeniknąć. Jednym z takich śmiałków był słynny podróżnik i przyrodnik angielski, sir Alfred Wallace, zapalony darwinista. Zwiedziwszy archipelag Malajski, zaczął się zwolna wdzierać na terytorjum papuaskie, aż wreszcie dzięki zręcznej i taktownej polityce z krajowcami udało mu się pod pozorem poszukiwania rajskich ptaków posunąć się dość daleko w głąb terytorjum Nowej Gwinei.
Jak na Europejczyka był to triumf znaczny, którego konkretne rezultaty były jednakże stosunkowo bardzo nikłe. Obserwacje Wallace’a, autora nader pięknego dzieła „The Malay Archipelago”, wydanego w r. 1869, odnoszą się głównie do charakteru Papuasów, których autor porównywa z Malajami, i do ich sposobu życia.
Otóż Wallace opowiada, że Papuasi są bardzo towarzyscy, szczerzy, otwarci, naiwni, weseli i w gruncie rzeczy, przy całej swej dzikości i okrucieństwie, niezłego serca. Malaj np., zawsze spokojny, zrównoważony i układny, nigdy nie bije swych dzieci, ale też nie okazuje im serca. Papuas może dziecko w gniewie zbić i niesprawiedliwie i niemiłosiernie, w rzeczywistości jednak kocha je, i dziecko to czuje. Malaj urazy nie zapomni i będzie się mścił; Papuas, gdy pierwszy gniew minie, urazy łatwo zapomina. Malaj nie śmieje się, lecz conajwyżej uśmiecha się; Papuas śmieje się na całe gardło, a śmieje się chętnie i szczerze. Wogóle, zdaniem Wallace'a, mimo zupełnego braku kultury, dziki i nieznający Boga Papuas jest z natury o wiele szlachetniejszy, serdeczniejszy i ludzki, niż kulturalny Malaj z całym swym Koranem i jego przepisami, w miarę potrzeby zawsze chytrze obchodzonemi.
Całe plemię mieszka zwykle razem w jednym wielkim domu, zbudowanym na palach, krytym trawą, i z dwoma bocznemi wejściami, do których prowadzą drabinki. Wewnątrz są przegrody, oddzielające od siebie poszczególne rodziny, środek zaś chaty tworzy coś w rodzaju miejsca wspólnych zebrań albo też rynku.
Papuasi w głębi lądu żyją prawie wyłącznie z polowania. Toteż gdy się zaopatrzą w żywność, nie mają nic do roboty i całemi dniami wałkonią się w chałupie, popijając obrzydliwe piwo własnej roboty; plotkują, kłócą się, dowcipkują i czekają na jedzenie, koło którego przez cały dzień krzątają się ich kobiety, piekące dziczyznę na ogniach, rozpalonych w chacie na paleniskach z ziemi. Dym, gryzący w oczy — chata jest oczywiście kurna — zaduch, odór przypalającego się mięsa, fetor nieczystości, przez otwory w podłodze wylewanych wprost pod dom, wszystko to, połączone z upałem, wytwarza atmosferę niemożliwą, zwłaszcza, że okien niema, a powietrze dostaje się tylko przez boczne wejścia.
Papuasi są wzrostem wyżsi od Malajów, nie tacy przysadziści, lecz smukli i dobrze, zgrabnie zbudowani, popielato-czarniawą barwą skóry zbliżeni do murzynów, jednakże z niezaprzeczoną domieszką krwi mongolskiej. Trafiają się między nimi twarze o rysach regularnych i oryginalnie pięknych.
Strój Papuasów, tak mężczyzn jak i kobiet, jest bardzo kusy, bo stanowi go tylko króciutka zapaska, przeważnie mocno brudna. Główną ozdobą Papuasa jest jego czupryna, a raczej sposób uczesania. Papuasi mają włosy bardzo bujne, gęste, czarne, a twarde jak drut. Najwięcej im się podoba, gdy się uczeszą tak, że fryzura wygląda, jakgdyby każdy włos sterczał zosobna, a całość podobna jest do wielkiej, czarnej glorji, okalającej głowę i twarz.
Nic nie wiemy o pochodzeniu tej rasy, tak prymitywnej, tatuującej się tak dziwacznie, której religja ogranicza się do kilku fetyszystowskich obrzędów, mających na celu odpędzenie złych duchów. Etnologowie studjują to zagadnienie, ale bez poważniejszych wyników. Pewne jest tylko to jedno, że nigdy jeszcze nie było rasy, tak zupełnie różniącej się od naszej, bardziej od nas oddalonej i bardziej obcej. Cywilizacja jej stoi na tem samem miejscu od tysięcy lat i nie postępuje ani o krok, Papuasom zaś ani nawet na myśl nie przyjdzie starać się pchnąć ją naprzód.
E. Granger pisze o Pauasach[1] w „Nouvelle Géographie Universelle”:
„Mieszkańcy tych okolic zaliczają się do najbardziej zacofanych na kuli ziemskiej. Wielu z nich pozostało w okresie cywilizacji z epoki kamienia gładzonego. Ludy, objęte zbiorową nazwą Papuasów, nie tworzą jednolitej całości. Różne plemiona w głębi wyspy prowadzą ze sobą wojny aż do wytępienia. Jeńców morduje się. Najulubieńsza potrawa krajowa składa się z taro — rośliny o smaku ziemniaków —, z orzechów kokosowych i z mózgu ludzkiego.”
Te dzikie obyczaje prawdopodobnie zniknęły już z okolic, zajętych przez białych, a przedewszystkiem z terytorjum misji katolickiej. Niemniej Bourjade nieraz pewnie stykał się z ludźmi, którzy kosztowali mięsa ludzkiego i którym młodość upłynęła na polowaniu na głowy ludzkie.
Oto mniejwięcej tło, na którem należy sobie wyobrazić „Pilota św. Teresy” jako misjonarza.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Jerzy Bandrowski.
  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – Papuasach.