[75]POŻEGNANIE.
I.
Żegnaj mi, żegnaj kochane Podlasie,
Żegnaj mi, żegnaj krwi i łez kraino!
Wybacz, że ja cię opuszczam w tym czasie
Gdy z ręki kata łzy na nowo płyną.
Na każdem wzgórzu, nad każdą drożyną
Co noc widziałem błądzące postacie
Z twarzą w rozpaczy stężałą i siną...
Ach, chciałem tylko pożegnać mą stronę,
A tu przed oczy wnet stają te noce
Straszne, okrutne, w męczarniach spędzone.
I serce w piersi jako ptak łopoce
Na widok widm tych, co myślą zbudzone.
Podlaska ziemio, skarbie mój jedyny!
[76]
Ja cię zostawiam samą, jak sierotę,
Na pastwę srogiej, północnej gadziny...
Lecz ja cię dźwiękiem mej pieśni oplotę,
I duszę moją tak spoję z twą duszą,
Że się od pieśni groty wrogów skruszą.
Z każdego jęku mściciele powstaną,
I ze łzy każdej w męczeństwie wylanej
Kwiaty wyrosną i nadejdzie rano
Po nocy długiej, w bólu nieprzespanej.
II.
Patrzę na ptaki wędrowne, przelotne,
Co w dale płyną na zimowe leże,
Ciągnie za niemi me serce samotne,
Gdy rzuca ziemi rodzinnej rubierze.
A jednak myśl ma ciągle do niej wraca
I tęskni za tem, co pokarmem było.
Ach, te tęsknoty i dumki i prace...
Wszystko co duszę moją weseliło.
Ja też z ptakami śpiewałem do słońca,
Wzniesiony w błękit, na skrzydłach obłoków
Słuchałem szumu i drzew i potoków
Marząc o szczęścia krainie bez końca.
Samotny, smutny, jak ta ziemia cicha,
Co stale kroplą ros się niebu skarży,
Co każdym szumem drzew do nieba wzdycha,
A każdym świtem dnia o szczęściu marzy
Co nie przychodzi nigdy... Więc w błękicie
Chciałem uderzyć w struny harfy złote,
Słonecznym dźwiękiem strun rozbudzić życie,
Zgasić snującą się wśród miedz tęsknotę.
[77]
Chciałem kochane te podlaskie bory
Moją serdeczną pieśnią rozweselić...
Miast tego stają przedemną upiory,
Z któremi muszę straszną boleść dzielić.
O ziemio! zamiast śpiewać twoją chwałę
Ja niosę tobie me serce zbolałe.
III.
O jesieni podlaska z twoją szarą szatą
Jakże smutną ty jesteś, cichą i ponurą.
Ach, czy ja ujrzę kiedy jeszcze jesień, w którą
Ziemia moja nie będzie, jak więzień za kratą?
Czyż zawsze grozić będzie tylko czarna chmura,
A słonko nam się nigdy nie uśmiechnie błogo?
Czyż wiecznie się nad nami rozpęta wichura,
Dusze nasze do ziemi przygniatając srogo.
Przyjdź słońce! my się oddać nie chcemy rozpaczy,
Nie pozwolim zwątpieniu wedrzeć się w pierś naszą,
Bo my wiemy co taka śmierć duchowa znaczy;
Więc nas wrogowie żadną kaźnią nie przestraszą.
Bo myśmy z mgieł tej ziemi, z rosy kwiatów wzięli
Tę miłość, co dodaje do krwi naszej żaru;
I my się nie ulękniem żadnego cieżaru;ciężaru;
Z ukochaniem nas żadna siła nie rozdzieli...
................
I oto pieśń radości wykwitła z mej lutni.
Weźcie ją w dusze wasze, wy wierni choć smutni.