Pocieszne wykwintnisie (1926)/Scena pierwsza
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Pocieszne wykwintnisie |
Pochodzenie | Bibljoteka Narodowa Serja II Nr. 43 |
Wydawca | Krakowska Spółka Wydawnicza |
Data wyd. | 1926 |
Druk | Drukarnia Ludowa w Krakowie |
Miejsce wyd. | Kraków |
Tłumacz | Tadeusz Boy-Żeleński |
Tytuł orygin. | Les Précieuses ridicules |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
LA GRANGE, DU CROISY Mości la Grange! A co? Popatrzno się na mnie, bez żartów. No i...? I cóż powiesz o naszej wizycie? Bardzoś zadowolony? Prawdę mówiąc, niebardzo. Co do mnie, wyznam otwarcie, jestem poprostu oburzony. Słyszane to rzeczy, aby dwie prowincjonalne gąski drożyły się z sobą w ten sposób i traktowały tak z partesu przyzwoitych ludzi! Ledwie krzesła raczyły podać! A co się naszeptały do ucha, naziewały, naprzecierały oczu, pytając się wzajem: „Która godzina?“ Ledwie raczyły wybąkać tak lub nie, na wszystko cośmy do nich mówili. Przyznaj, że najostatniejszych wywłoków nie możnaby przyjąć z większem lekceważeniem! Bardzo, widzę, wziąłeś to do serca. A wziąłem, i to tak dalece, że pragnę się pomścić. Wiem dobrze, co jest przyczyną tej niełaski. Atmosfera, jaką stworzyły nasze „wykwintnisie“, zatruła swemi wyziewami[2] nietylko Paryż, ale i zaścianki: zdaje się, że nasze dzierlatki dobrze się nią zachłysnęły. Obie nibyto „wykwintnisie“ a w gruncie prowincjonalne lafiryndy; zgaduję też dobrze, czegoby trzeba aby im przypaść do smaku. Jeśli zechcesz, wypłatamy im sztuczkę, która okaże dosadnie całą ich niedorzeczność i nauczy je na przyszłość znać się trochę na ludziach. Cóż za sztuczka? Mam służącego, imieniem Maskaryla, który uchodzi w wielu oczach za pięknoducha: toć, w dzisiejszych czasach, niema nic tańszego pod słońcem! Hultaj namiętnie lubi odgrywać rolę dystyngowanej osoby; bawi się w wytworne maniery i czułe wierszyki, i ma pogardę dla reszty służby, którą nazywa wprost bydłem. Bardzo ładnie; cóż więc zamierzasz? Co zamierzam? Pragnę... Ale wyjdźmy stąd lepiej. |
- ↑ La Grange, du Croisy, Jodelet, to były poprostu nazwiska (przynajmniej sceniczne) aktorów grających te role. Było to przyjęte w niższej farsie. Magdusia, Kasia, to imiona aktorek Magdaleny Béjart i Katarzyny La Brie. Mimo to dopatrywano w tych imionach złośliwości pod adresem Katarzyny de Rambouillet i Magdaleny de Scudéry.
Mascarille, tradycyjne miano dla roli komika, którą w starym teatrze grywało się w masce, tak iż imię Mascarille pozwalało już widzom zgadywać, z kim mają do czynienia. Już w dawniejszej komedji Moliera Wartogłów lokaj nosi miano Mascarille. Zdaje się, iż Molier, który grał tę rolę, też występował w masce. Spotykamy je u Moliera w poprzednich jego farsach: Zazdrość Kocmołucha, Latający Lekarz, oraz jeszcze raz później w Rogaczu z urojenia. Później porzuca je, w miarę jak marjonetki komedjowe zmieniają się w indywidualne typy. - ↑ Zatruła swemi wyziewami... Z tego wyrażenia możnaby wnosić, iż mimo wszelkich ostrożności Przedmowy, Molier dobiera się nietylko do naśladowczyń ale i do wzorów.