Pod papugą
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Pod papugą |
Pochodzenie | Pieśń o Rynku i Zaułkach |
Wydawca | Wydawnictwo J. Mortkowicza |
Data wyd. | 1932 |
Druk | Drukarnia Naukowa T-wa Wydawniczego |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na commons |
Inne | Cały cykl |
Indeks stron |
POD PAPUGĄ
Na zardzewiałym drążku ptak zielony wisi,
Ponsowy ma czub łebka, a żółty podbrzuszek,
Wiatr, jak łobuz uliczny, igra z nim, kaprysi,
Aż piszczy pręt żelazny, jak dziecko z pieluszek.
Okno półprzysłonięte czerwoną firanką,
Barwną, jak pieprz turecki lub szkarłatne maki,
A w niem karton, podparty zmatowiałą szklanką
Z napisem: codzień obiad, a we czwartek: flaki!
Myśl na Króla Zygmunta marząca kolumnie,
Jak magik lot zniżyła cudownym sposobem,
Papuga tak zalotnie obraca się ku mnie,
Drzwi zlekka uchylone pokazując dziobem.
Dzień umierał. W ulicy robiło się ciemno,
Szła cichością dzwoniąca godzina wieczorna;
Wszedłem — i coś dziwnego stanęło przede mną,
Jakby kruchta kościelna albo sień klasztorna.
Sklepiony sufit, w gockie połamany łuki,
Mrok w kątach: lamp naftowych mdławy blask niewielki.
Bufet, a na nim dzieła kulinarnej sztuki,
Wkrąg zwinięte kiełbasy, spleśniałe serdelki.
Za bufetem chłop rosły, jak saskie drabanty,
I baba, jak antałek, gruba i pękata.
Sam nie wiem czemum jego nazwał: Kalasanty,
A żonę czy wspólniczkę ochrzciłem: Agata.
Skryty w cień doił piwo podejrzany człeczek,
Rudy i zezowaty, jakby świętokradca.
Jadł zrazy dziad w halsztuku, stary jak król Ćwieczek,
Dryblas z poza bufetu mówił mu: Pan Radca.
Umieszczoną nad wejściem popękaną szybką
Zajrzała półdziecięca twarzyczka prześliczna,
Drzwi, pchnięte zgrabną nogą, otwarły się chybko,
I wpadła do garkuchni dziewczyna uliczna.
Pierś dyszała jej ciężko, tchu nie mogła dostać,
Wzrok szalał, jak przed zgrozą, co się zbliża — zbliża,
A mnie mignęła w oczach romantyczna postać
Nieszczęsnej Gualezy z Tajemnic Paryża.
Wsiąkł szynczek Pod Papugą w życiowych omroczach,
Na rubieżach dwóch światów stanął słup graniczny,
A ja widzę do dzisiaj lęk w ogromnych oczach
I dziecięcą twarzyczkę dziewczyny ulicznej...