Targ na Rynku
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Targ na Rynku |
Pochodzenie | Pieśń o Rynku i Zaułkach |
Wydawca | Wydawnictwo J. Mortkowicza |
Data wyd. | 1932 |
Druk | Drukarnia Naukowa T-wa Wydawniczego |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
TARG NA RYNKU
Pstrokate biją barwy małego przechodnia,
Oszołomiony targiem w Stare Miasto patrzę,
Słońce dnia upalnego gore, jak pochodnia,
I wyjaskrawia obraz, jak scenę w teatrze.
Tak się tu czuje dzieciak, jak w ogromnej szopce,
W której ktoś niewiadomy pociąga za sznurki,
Jest ze mną moja mama w babcinej salopce
I dziwne mi na Rynku objaśnia figurki.
Wszystko wkrąg mej osoby kręci się i kipi
I jakby ujazdowski wichrzy się bałagan,
Okręt w sieni Fukiera przyjacielsko skrzypi
I tęsknie tam spoziera każdy Rynku stragan.
Przekupka, którą lekko na grosze oceniasz,
Miód płacąc, koprowinę wymienia na stówki,
A z wstążką orderową beznogi zieleniarz
Kuśtyka co godzina na kapkę kminkówki.
Ze śliczną swoją wnuczką, która siedzi chmurna,
Doniczki krwawych laków okurzając ścierką,
Ujada się kwiaciarka gruba i czupurna —
Może kiedyś w ułanach była wiwandjerką.
W Rynku rzadziej warszawskie spotyka się ciernie,
Siny mundur żandarmski, rudy łeb kałmycki, —
Alem widział tam jeszcze «Pod słońcem» traktjernię,
Którą w starych «Facecjach» rysował Lewicki.
Świst kosa wygwizduje z piwnicznej izdebki
Walczyka o Trepowie, co dostał po pysku,
Nurkuje w tłumie szewczyk i podrzuca trepki,
By nagle wtór piosence dać przy wodotrysku.
Że kosa i łobuza na uczynku schwyci,
Stójkowy jejbohami pysk wykrzywia wilczy,
Lecz na widok munduru moskiewskiej policji
Ptak udaje głupiego i jak ryba milczy.
Wspierając się na lagach, postukując w buty,
Idą drogą do Fary dwaj stateczni siwce,
Jeden jest w granatowej taratatce sutej,
A drugi w malinowej na bok rogatywce.
Pod latarnią księżyca pustoszeją kąty,
I tylko słychać szyldy, które wiatr porusza,
W sercach ludu czerwone zapalając lonty
Przechadza się po Rynku Kilińskiego dusza.