Podobizna babci
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Podobizna babci |
Pochodzenie | Moje Koraliki |
Data wyd. | 1921 |
Druk | Kuryer Polski |
Miejsce wyd. | Milwaukee |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały zbiór |
Indeks stron |
Na dziedzińcu jednej z publicznych szkół w Milwaukee, gromadka chłopców bawiła się w żołnierzy. Najstarszy z nich Stefan, który miał nad nimi dowództwo, zatrzymał na chwilę pochód swej armii i właśnie im opowiadał o bitwach z bolszewikami, i jak to bracia nasi w Polsce, trzepią im skórę.
— Może i na nas przyjdzie kolej — mówił rozpłomieniony chłopczyna, że pojedziemy kiedy walczyć za ziemię naszych ojców.
Na to jedna z dziewcząt, — przypatrująca się z boku zabawie — tak się odezwała:
— Nie pojmuję, jak można kochać kraj, którego się nigdy nie widziało.
Na to, Stefan przybliżył się do dziewczynki i raptownym ruchem zerwał z jej szyi medalion razem z cieniutkim złotym łańcuszkiem i rzucił go między chłopców.
Dziewczynka rozpłakała się, a szlochając powtarzała:
— Co on zrobił. Zepsuł mi medalion z podobizną mojej babci ze starego kraju.
— A widzisz! — zawołał Stefan tryumfująco — jak cię to serce boli za babcią a przecież mówiłaś nam kiedyś, żeś jej nigdy nie widziała.
Dziewczyna zrozumiała przymówkę, to też broniąc wyrzeczonych słów poprzednio — tłómaczyła:
— No tak, ale oprócz babci żal mi łańcuszka, — ten także coś wart.
— Dobraś sobie! — odparł znający Dzieje Narodu Polskiego — Stefan — a oprócz polskiej ziemi, która jest naszą babcią, czy nie mamy także różnych pamiątek, które nam również są drogie i miłe?
Dziewczynka zawstydzona spuściła głowę, a Stefan oddając jej medalion, rzekł:
Dziewczętom spodobała się rada, otoczyły Ludwisię, która zrozumiała już teraz, co dziewczę zrodzone na amerykańskiej ziemi czuć powinno względem ojczyzny swych ojców, i wspólnie z niemi zaczęła oczyszczać róg dziedzińca, gdzie naprędce z chusteczek zbudowały namiot niby to przytułek dla bezdomnych polskich sierot.
Wtem, z pod parkanu, wysunął się szczupły chłopczyna, który dotąd nie mieszał się do zabawy, i dźwięcznym głosem tak się odezwał:
— Ja tam nie lubię brać udziału w krwawych bitwach, bo wiecie, że misyonarzem chcę zostać. Gdy dorosnę, pójdę do spustoszonych przez bolszewików krain, i jak święci Cyryl i Metody będę głosić Słowo Boże. A może też już więcej rozlewu krwi nie będzie, odśpiewajmy jako modlitwę Boże coś Polskę.
Stanęła młoda wiara w kółko, podniosła głowy i z piersi dziecięcych popłynęło do nieba:
Boże coś Polskę przez tak długie wieki
Otaczał blaskiem potęgi i sławy
Coś ją otaczał tarczą swej opieki
Od nieszczęść które przygnębić ją miały.
Przed Twe oblicze zanosim błaganie
Dobrobyt Polsce racz przywrócić Panie.