Podróż na wschód Azyi/15 marca
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Podróż na wschód Azyi |
Podtytuł | 1888-1889 |
Wydawca | Księgarnia Gubrynowicza i Schmidta |
Data wyd. | 1899 |
Druk | W. L. Anczyc i Spółka |
Miejsce wyd. | Lwów |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Wczoraj był niby obiad, niby zabawa, którą dał dla mnie p. Siebold za pośrednictwem p. O-hara, to znaczy »grubego żołądka«, Japończyka niewielkiej dystynkcyi, ale wielkiej fortuny i wielkiej biegłości w urządzaniu »przyjęć książęcych«, jak się o nim wyrażono. Naprzód więc przydługa wizyta u p. O-hara, gdzie piwem nas traktowano, podczas czego gospodarz żuł malutką pomarańczkę. Buty naturalnie musieliśmy zdjąć; siedzieliśmy jednak na krzesłach. Potem właściwa ekspedycya do Josziwara, rzeczywiście comme coup d'oeil niesłychanie ciekawa; wreszcie kolacya w herbacianym domku, gdzie na ziemi patyczkami świństewka się jadło. Szczegóły pozostawiam do ustnych opowiadań moim kochanym znajomym i przyjaciołom.
Polowałem tymi dniami na malutkie zajączki japońskie, poczem ubiwszy jednego, wpakowałem pono parę śrócin biednemu psiarczykowi, Japończykowi, który w sposób niesłychanie rycerski ranę omył, ciągle się uśmiechając, i chodził dalej za psami jeszcze lepiej jak przedtem. Zresztą kupowałem i oglądałem te tysiączne, najrozliczniejsze, ładne, śliczne, prześliczne i cudowne przedmiociki, które Anglicy, głównie zaś, zdaje mi się, Amerykanie, przezwali Curio; owe arcydziełka, ba nawet arcydzieła gustu, cierpliwości i niezrównanej dokładności w wykończeniu, które stanowią sztukę i rękodzielnictwo Japonii; kupiłem parę rzeczy nader pięknych, choć stosunkowo do dawnych cen nader drogo. Kupując, przechodziłem istotnie Tantalowe męki. Gorączki w kupowaniu dodawał mi sowicie niebawem spodziewany przyjazd hrabstwa Bardi'ch, którzy zapewne i te resztki pięknych rzeczy wykupią, które jeszcze do dziś dnia w Japonii pozostały.
Co tu powiedzieć o rękodziele, o sztuce japońskiej? O rękodziełach tom, o sztuce tom spisaćby można. Kto nie był w Japonii, kto nie zna owych kilku rzadkich przedmiotów starojapońskich w Europie przechowywanych, ten o sztuce pojęcia nie ma i mieć nie może! Sztuka ich wykończeniem, wiernością, naszą dzisiejszą przewyższa, przedewszystkiem znajomością natury. Najbardziej przypomina mi może arcydzieła starych mistrzów dobrych czasów sztuki niemieckiej; ale stoi o tyle wyżej, że obejmuje daleko więcej fachów, bo i malarstwo i haft i rzeźbiarstwo, w najszerszem słowa znaczeniu, wraz ze snycerstwem, o jakiem od dawna w Europie nikt pojęcia nie ma. Tu trzeba może na pierwszem miejscu wyliczyć laki japońskie. Częścią może one należą do rękodzieł, ale są zarazem z takim artyzmem, z tak niepojętą finezyą wykonane, że je pomiędzy arcydzieła sztuki liczyć śmiało można. Za długoby to trwało, za dalekoby nas zawiodło, chcieć tu wyliczyć, opisać, tłumaczyć każdą z osobna z owych cudownie pięknych i bogatych gałęzi, w które tak obfituje, obfitowała sztuka i rzemiosło japońskie. Spróbuję przywieźć parę małych rzeczy na pokaz — to najkrótszy i najłatwiejszy sposób tłumaczenia. Niestety, za późno tu przyjechałem! Przed laty dziesięciu trzeba tu było być, i wtedy mieć dużo czasu i monety na rozkazy.
Miliony razy ściskam.
P. S. Załączona koperta, którą mam jeszcze w domu, zrobi faktycznie le tour du monde, jadąc na Amerykę!