Poemat italski
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Poemat italski |
Pochodzenie | Obrazy z podróży |
Wydawca | Dom Książki Polskiej |
Data wyd. | 1933 |
Druk | Drukarnia Wł. Łazarskiego |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały cykl Cały zbiór |
Indeks stron |
W krzyku ptactwa, w dokuczliwem graniu cykad, (które dzwoni w uszach), pod wschodzącemi gwiazdami — a rozwierają się jak oczy nadto jasne po długiem spaniu — w zbyt dotykalnej siatce dźwięków i odbijalnych świateł, patrzysz na ziemię ciemną, blednącą w uśmiechach.
Mury, bielone mury, krają meble pożółkłemi mrocznie cieniami. (Niechaj nie zadrżą palce, kiedy ujmujesz ołówek, tajemniczy, jak wiosło, odbijające brzeg, nie dygocą ci wargi, jak u posągów w księżycu).
Nie podnoś do oczu kubka z lodem chlupoczącym, jak szkło, mógłbyś dojrzeć teraz ręce własne, rozpływające się, jak widmo.
Po lśniącym filarze balkonu, po naoliwionym maszcie marmuru, ześlizgujesz się w glebę rozwaloną rudo aż do mrocznych korzeni, gibki, kosmaty i tępy, jak one.
I nagle — przez otwarte na oścież drzwi — jak po płaskich płytach, zalewanych przez tafle morza i lunę, wbiegasz, przerażając żywych: nagi i bardzo głodny, pchasz w usta surowe figi.