Poeta i świat (Kraszewski, 1929)/Część II/V

<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Ignacy Kraszewski
Tytuł Poeta i świat
Część Część II
Rozdział V
Pochodzenie Poeta i świat
Wydawca Księgarnia Wilhelma Zukerkandla
Data wyd. 1929
Miejsce wyd. Złoczów
Źródło Skany na Commons
Inne Cała część II
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
V.
Oboje.

HELENA.
Daj Boże, aby przyniósł co pociesznego.
Kochanowski.

Marja i Gustaw nie wyszedłszy jeszcze z tego szału, który ich owionął w czułej dziecinnej rozmowie, przytuleni do siebie jechali do Wasilkowa. Gustaw był szczęśliwy, ale jego szczęście mięszał jakiś przestrach i wstyd. Widział on nieszlachetność swego postępku, który tłumacząc swoją miłością, jej przywiązaniem wymawiając sam przed sobą, nie mógł jednakże usprawiedliwić. Widział on plamę, którą świat miał rzucić na ślubną suknię jego kochanki, i w jej uścisku najpierwszym już marzył o upokorzeniach, któremi go miał opłacić.
Ona nie myślała o tem, oddała się całkiem Gustawowi, zapomniała o wszystkiem, otoczyła go rękoma, uczepiła się jego, powiedziała sobie zamykając oczy na wszystko: Jestem twoją! — I dla niej skończyło się wszystko, nie słyszała obmowy i potwarzy, śmiechu ludzi, gniewu rodziców, — nic — nic, o wszystkiem zapomniała! Cały świat zostawiła za sobą! Gustaw przepłacił indulta co najprędzej, naznaczył dzień ślubu i chcąc jej oszczędzić upokorzenia, nim nadszedł termin, zostawił ją w domu jednej ze swoich sąsiadek, nie chcąc wwozić do Wasilkowa, aż z imieniem żony. Ale Marja nie rada była temu; nie pojmowała celu tej oziębłości; i ile razy Gustaw pożegnawszy ją, odjeżdżał w nocy do domu, wybiegała za nim na ganek i prosiła, ściskając go czule:
— Weź mnie z sobą! weź mnie z sobą!
— O! chciałbym, Marjo, — lecz czyż mogę! świat ten przeklęty, co mi już tyle chwil szczęśliwych odebrał, jeszczeby ci wydarł czystą sławę twoją! I ja cierpię, wyrywając się z twego uścisku, — lecz czynię to dla ciebie.
— Ale ja tego nie chcę! — wołała Marja — na cóż mi sława, kiedy mam sumienie? na co mi świat, kiedy mam ciebie? Weź mnie z sobą! — I przytulała gorącą twarz swoją do jego twarzy. Ale Gustaw po długim uścisku wyrywał się od niej, smutny jechał do domu, a nazajutrz wracał znowu dzień z nią przepędzić.
W kilka dni po ucieczce, siedzieli razem u pieca na kanapie, wieczór był chłodny, jesienny wieczór. Sami jedni w tej szarej godzinie rozprawiali o swojej przyszłości, tworzyli projekta i obejmując się rękoma, o swoim domu przyszłym, o swoich dzieciach przyszłych, o swojej starości spokojnej gwarzyli. Gustaw spokojniejszy już po napisaniu listu do państwa Werner, jak ona dziecinny, pomagał jej budować te zamki na lodzie — czasem tylko myśl o biednym Olesiu opuszczonym chmurzyła jego czoło. — Oleś się także ożeni — wołała Marja — to dobry chłopiec, znajdzie sobie dziesięć za mnie jedną; taki trzpiot prędko zapomni!
— Daj Boże, bo chciałbym, żeby na tem nie cierpiał — rzekł Gustaw. W tem właśnie miejscu rozmowy wniesiono świece, gazety i listy z poczty, które Gustaw z tego miejsca odbierał. Jeden był z czarną pieczątką do Marji. Zadrżała biorąc go w ręce i spojrzała na Gustawa: on niespokojny zdawał się zgadywać, od kogo był. Marja dawno już o tem wiedziała, rozpieczętowała powoli, uśmiechając się, zbladła czytając, dokończywszy pochyliła się, krzyknęła i omdlała.
Rzucono się ratować, Gustaw list porwał. Był to list Olesia oznajmującego im, że się zastrzeli. Drugi list pana Werner pisany w okropnym gniewie, wyklinał córkę i zięcia; — Gustaw nie pokazał go Marji.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Ignacy Kraszewski.