Poezye Adama Mickiewicza/Kurhanek Maryli
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Kurhanek Maryli |
Podtytuł | Romans |
Pochodzenie | Poezye Adama Mickiewicza, str. 43-49 |
Wydawca | drukiem Józefa Zawadzkiego |
Wydanie | 1. |
Data wyd. | 1822 |
Miejsce wyd. | Wilno |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tom I |
Indeks stron |
ROMANS.
(Myśl ze śpiéwu Litewskiego).
Cudzy człowiek, dziewczyna, jaś, matka,
Tam u niemnowéj odnogi
Tam u zielonéj rozłogi
Co to za piękny kurhanek?
Spodem uwieńczon jak w wianek,
W maliny, ciernie i głogi;
Boki ma strojne murawą,
Głowę ukwiéconą w kwiaty,
A na niéj czeremchy drzewo,
A od niéj idą trzy drogi.
Jedna droga na prawo,
Druga droga do chaty,
Trzecia droga na lewo.
Ja tędy płynę z wieciną,
Pytam się ciebie dziewczyno,
Co to za piękny kurhanek?
Dziewczyna.
W całéj wsi pytaj się bracie,
A cała wieś powié tobie:
Maryla żyła w téj chacie,
A teraz leży w tym grobie.
Na prawéj stronie te śladki
Ubite nogą pastuszka;
To jest drożyna jéj matki,
A stąd przychodzi jéj druszka.
Lecz oto błysnął poranek,
Przyjdą oni na kurhanek
Ukryj się tu za stós łomu.
Sam ich posłuchasz niedoli,
Własne twe oczy zobaczą.
Patrz wprawo ... idzie kochanek.
Patrz, matka idzie z domu.
Patrz w lewo; przyjaciółka.
Wszyscy idą powoli
I niosą ziółka
I płaczą.
J a ś.
Marylo! o téj porze!
Jeszcześmy się nie widzieli,
Jeszcześmy się nie ścisnęli.
Marylo! zaszło zorze!
Tu czeka twój kochanek.
Czy ty przespałaś ranek,
Czy na mnie zagniewana,
Ach Marylo kochana!
Gdzież się ty dotąd kryjesz?
Nie, nie przespałaś ranka,
Nie gniéwasz się na Janka,
Lecz nie żyjesz, nie żyjesz!
Więzi cię ten kurhanek,
Nie ujrzysz już kochanka,
Nie ujrzy cię kochanek!
Dawniéj kiedy spać szedłem, tém słodziłem chwile,
Ze skoro się obudzę, obaczę Marylę.
I dawniej spałem mile!
Teraz tutaj spać będę od ludzi daleki,
Może ją, we śnie ujrzę, gdy zamknę powieki;
Może zamknę na wieki!
Byłem ja gospodarny gdy byłem sczęśliwy;
Chwalili mię sąsiedzi,
Chwalił mię ojciec siwy.
Teraz się ojciec biedzi;
A ja ni ludziom ni Bogu!
Niech ziarno w polu przepadnie,
Niech ginie siano ze stogu,
Niech sąsiad kopy rozkradnie,
Niech trzodę wyduszą wilki!
Niémasz, niémasz Marylki!
Daje mi ojciec chaty,
Daje mi sprzęt bogaty,
Bym wziął w dóm gospodynię,
Namawiali mię swaty,
Niémasz, niémasz Maryli!
Swaty nie namówili.
Nie mogę — nie — nie mogę;
Wiém ojcze, co uczynię,
Pójdę w daleką drogę,
Więcéj mię nie znajdziecie
Choćbyście szukali,
Nie będę już na świecie,
Przystanę do Moskali,
Zeby mię wraz zabili.
Niémasz, niémasz Maryli!
Matka.
Czemuż nie wstałam zrana?
Już w polu pełno ludzi.
Niémasz cię, niémasz kochana,
Marylo! któż mię obudzi!
Płakałam przez noc całą,
Zasnęłam kiedy dniało.
Mój Szymon gdzieś już w polu,
Wyprzedził on świtania,
Nie budził mię mojego lituiąc się bolu,
Poszedł s kosą bez sniadania;
Koś ty dzień cały, koś sobie,
Ja tutaj leżę na grobie.
Czegoż mam iść do domu?
Kto nas na obiad zawoła?
Kto z nami siądzie u stoła?
Niémasz, ach niémasz komu!
Pókiśmy mieli ciebie,
W domu było jak w niebie.
U nas i wieczorynki,
S całéj wsi chłopcy, dziéwki,
Najweselsze zażynki,
Najhuczniejsze dosiewki.
Niémasz cię! w domu pustynie!
Każdy kto idzie, minie.
Zawiasy rdzawieją w sieni,
Mchem się dziedziniec zieleni;
Bóg nas opuścił, ludzie opuścili,
Niémasz, niémasz Maryli!
Przyjaciołka.
Tutaj bywało z ranku
Nad wodą sobie stoim,
Ja o twoim kochanku,
Ty mnie mówisz o moim,
Już więcej s sobą nie będziem mówili.
Niémasz, niémasz Maryli!
Któż mi zwierzy się szczerze,
Komuż się ja powierzę?
Ach gdy s tobą kochanie,
Smutku i sczęścia nie dzielę;
Smutek smutkiem zostanie,
Weselem nie jest wesele.
Cudzy człowiek.
Słyszy to cudzy człowiek,
Wzdycha, i łzy mu płyną,
Westchnął, otarł łzy s powiek,
I daléj poszedł z wiciną.