Poezye Adama Mickiewicza/Powrot taty
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Powrot taty |
Podtytuł | Ballada |
Pochodzenie | Poezye Adama Mickiewicza, str. 38-42 |
Wydawca | drukiem Józefa Zawadzkiego |
Wydanie | 1. |
Data wyd. | 1822 |
Miejsce wyd. | Wilno |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tom I |
Indeks stron |
BALLADA.
Pójdźcie, o dziatki, pójdźcie wszystkie razem
Za miasto, pod słup na wzgórek,
Tam przed cudownym klęknijcie obrazem,
Pobożnie zmówcie paciórek.
Tato nie wraca; ranki i wieczory
We łzach go czekam i trwodze;
Rozlały rzéki, pełne zwierza bory,
I pełno zbójców na dworze.
Słysząc to dziatki biegą wszystkie razem,
Za miasto pod słup na wzgórek,
Tam przed cudownym klękają obrazem,
I zaczynają paciórek.
Całują ziemię, potém w imie Ojca,
Syna i Ducha świętego,
Bądź pochwalona przenayswiętsza Trójca
Teraz i czasu wszelkiego.
Po tém ojcze nasz, i zdrowaś i wierzę,
Dziesięcioro i koronki,
A kiedy całe zmówili pacierze,
Wyjmą xiążeczkę s kieszonki.
I litanią do najświętszéj matki,
Starszy brat śpiéwa; a z bratem,
Najświętsza matko, przyśpiéwują dziatki,
Zmiłuj się, zmiłuj nad tatem!
Wtém słychać tarkot, wozy jadą drogą,
I wóz znajomy na przedzie;
Skoczyły dzieci, i krzyczą iak mogą:
Tato, ach tato nasz jedzie!
Obaczył kupiec, łzy radośne leje,
Z wozu na ziemię wylata;
„Ha, jak się macie co się u was dzieje?
Czyście tęskniły do tata?
Mama czy zdrowa? ciotunia? domowi?
A ot rozynki w koszyku;“
Ten sobie mówi, a ten sobie mówi,
Pełno radości i krzyku.
Ruszajcie, kupiec na sługi zawoła,
Ja z dziećmi pójdę ku miastu.
Jdzie... aż zbójcy obskoczą do koła,
A zbóyców było dwunastu.
Brody ich długie, kręcone wąsiska,
Wzrok dziki, suknia plugawa;
Noże za pasem, miecz u boku błyska,
W ręku ogromna buława.
Krzyknęły dziatki, do ojca przypadły,
Tulą się pod płaszcz na łonie;
Truchleją sługi, struchlał pan wybladły,
Drżące ku zbójcom wzniósł dłonie.
„Ach bierzcie wozy, ach bierzcie dostatek,
Tylko puszczajcie nas zdrowo;
Nie róbcie małych sierotami dziatek,
I młodéj małżonki wdową.“
Nie słucha zgraja, ten już wóz wyprzęga,
Zabiéra konie, a drugi
Pieniędzy krzyczy i buławą sięga,
Ow z mieczem wpada na sługi.
W tém, stójcie, stójcie, krzyknie starszy zbójca,
I spędza bandę precz z drogi,
A wypuściwszy i dzieci i ojca,
Idźcie, rzekł, daléj bez trwogi.
Kupiec dziękuje, a zbójca odpowie,
„Nie dziękuj, wyznam ci szczerze,
Pierwszybym pałkę strzaskał na twéj głowie,
Gdyby nie dziatek pacierze.
Dziatki sprawiły, że uchodzisz cało,
Darzą cię życiem i zdrowiem;
Jm więc podziękuj za to co się stało,
A jak się stało opowiem.
Zdawna już słysząc o przejeździe kupca,
I ja i moje kamraty,
Tutaj za miastem, przy wzgórku u słupca
Zasiadaliśmy na czaty,
Dzisiaj nadchodzę, patrzę między chrósty,
Modlą się dziatki do Boga,
Słucham, s początku porwał mię śmiéch pusty,
A po tém litość i trwoga.
Słucham, ojczyste przyszły na myśl strony,
Buława upadła z ręki;
Ach ja mam żonę, i u mojéj żony,
Jest synek taki malenki.
Kupcze jedź w miasto, ja do lasu muszę,
Wy dziatki na ten pagórek
Biegajcie sobie, i za moję duszę
Zmówcie też czasem paciórek.“