[91]DO XIĘDZA PROBOSZCZA P.....
Odsyłam, z podziękowaniem, przeczytaną z uwagą xiążeczkę o sławnym kanoniku Hohenlohe, cudownie uzdrawiającym chorych modlitwami; a że zapytywałeś mego o nim zdania, odpowiadam tedy, że podług mnie, lepiéj jest wierzyć temu, czego nie rozumiémy, aniżeli przeczyć dla tego, że nie rozumiémy.
Czyż dla tak wielkiego Pana,
Co mógł z niczego świat stworzyć,
Trudno na modły kapłana
Slepemu oczy otworzyć?
Sprostować paralityka?
Niemym dać władzę języka?
Wszak zdolną była moc Boża
Z trumny wstać kazać martwemu;
[92]
Czemużby dzisiaj choremu
Kazać nie mogła wstać z łoża?
Nie popieram ja z zapałem,
Żeby autor téj xiążeczki
Nie przyłożył choć troszeczki;
Sam tych cudów nie widziałem;
A autor, gdy sprzyja pióro,
Napisze czasem i z górą.
Lecz mam szczére przekonanie;
Że ust cnotliwych wołanie
Ubłagać Boga jest w stanie;
I, że iskierka rozumu,
Jaką niebo ludzióm dało,
Jest iskierką bardzo małą,
Gaśnie śród tajemnic tłumu,
Jak płomyk, co w nocną chwilę
Błądzi czasem na mogile.
[93] I dla tegoż nie zatapiam się z tą iskierką w badanie rzeczy niepojętych; bo czyż niebywa, ze rozum uganiając się za jakąś tajemnicą, i niedocieczoną sam nakoniec uciecze?
Niech mędrce łowią z kłopotem,
Co znika przed ich obliczem;
Ja tylko dobrze wiém o tém,
Że dobrze nie wiém o niczém;
A nie mogąc lepiéj dociec,
Wierzę jak matka i ociec.