[203]Nad przepaścią.
Z przepaści ciemne widmo wstało...
I na urwisku stromem
Wędrowca w drodze zatrzymało
Bezkształtnym swym ogromem.
Przyszło go trwożyć groźną mocą,
Co ludzkie serca gnębi:
Unicestwienia głuchą i[1] nocą,
Próżnią bezdennej głębi.
I zasłoniwszy błękit, rzecze:
„Nic ciebie nie ocali;
„Z tego rozdroża, o człowiecze,
„Już niema wyjścia daléj!
„Próżno, na przekór twardym losom,
„Zmierzałeś wciąż do szczytu,
„I próżno chciałeś kraść niebiosom
„Zagadkę swego bytu.
[204]
„Szalona pycha ciebie zwiodła:
„Myślałeś, że bez końca
„Będziesz nieść w górę ludzkie godła,
„Do prawdy zdążać słońca...
„Wiedz, że nie może nikt bezkarnie
„W bezdenną toń spozierać —
„I musisz wszystkie przejść męczarnie,
„I zwątpić... i umierać...
„To światło, z którem dumnie kroczysz,
„Na to ci tylko służy,
„Byś ujrzał przepaść, gdzie się stoczysz
„Na końcu swej podróży.
„Tem światłem mar uroczych roje
„Spłoszyłeś na swej drodze...
„Uniosły z sobą szczęście twoje,
„A za to ja przychodzę!
„Na miejsce jasnej ich gromady,
„Co pierzchła już skrzydlata,
„Przybywam jako cień zagłady
„I wiecznej nędzy świata.”
A człowiek na to: „Marny cieniu,
„Coś postać wziął olbrzyma,
„Idę ku swemu przeznaczeniu
„I nic mnie nie zatrzyma.
[205]
„Do góry, naprzód, wciąż przez wieki,
„Z tem światłem, co mi dano,
„Muszę w przyszłości kraj daleki
„Za jutrznią biedz różaną;
„Muszę zdobywać, krok za krokiem
„Zdążając wiecznie za nią;
„Na stromych ścieżkach walczyć z mrokiem
„I chwiać się nad otchłanią.
„Niejedne widma przychodziły,
„By wieść mnie na bezdroże;
„Niejeden sen mnie wabił miły
„Na kwiatów miękkie łoże...
„Spędziłem wszystkie mary piękne,
„By prościej iść do celu;
„I ciebie teraz się nie zlęknę,
„Posępny kusicielu!
„I ty ustąpić musisz z drogi:
„Zwodnicza twa potęga!
„Po nad nicestwa ciemne progi
„Duch ludzki wyżej sięga!”