Bladych dziewic gorzkie żale
Stroić w świeżej krwi korale
I żałobne rzucać kwiaty,
I Filonów dniowe troski
W harmonijne przelać zgłoski,
Jak w motyli rój skrzydlaty;
Nogą oprzeć się na grobie
I uwielbić ludzkość w sobie,
I uwielbić się w ludzkości,
I każdemu, co dziś żywy,
Oddać pokłon sprawiedliwy,
A spróchniałe uczcić kości:
To są jasne drogi wieszczów,
Co w ulewie krwawych deszczów
Przy swej wierze się ostali,
A zbawienia żądni świata,
Za ofiary i za kata
Rzeki gorzkich łez wylali!
Oni ziemię rozserdecznią,
Pamięć wielkich dzieł uwiecznią,
I swą pieśnią porwą duchy
W Elizejskie błogie Pola,
Gdzie zapomną, że niewola
Wpiła w cielsko swe łańcuchy.
Więc za niemi i w ich ślady
Do błyszczącej gwiazd plejady
Roztkliwione, śpieszcie, cienie,
W harmonijnym westchnień szmerze
Z aniołami wejść w przymierze
I zwiastować przebaczenie —
I wyjednać nam, co czarni,
I skalani, i poczwarni,
Długą mękę, co grzech gładzi,
I litości srebrne wieńce
Rzucać na te potępieńce,
Co męczarni są nieradzi.
Lecz tu, w ciemnej piekieł kuźni,
Moc zuchwała niebu bluźni,
Butwiejące rwie całuny
I narusza kość spróchniałą;
Chce ją ubrać w nowe ciało,
A uzbroić ją w pioruny.
Ezechiela wtórząc głosom,
Urągając się niebiosom,
Każe nowym duchom zstąpić
I ożywić prochy łzawe,
Nowej śmierci dać na strawę,
A płomieni swych nie skąpić.
Więc się wichrzy, więc się kłębi;
W zatraconych światów głębi
Jadowita tryska piana;
Śród podziemnych prac mozołu,
Z grobowego wybiedz dołu
Śpieszy zgraja krwią zbryzgana.
Archanielskie bledną twarze,
Gdy na słońce się ukaże
Chciwość życia i zawziętość,
Co, swą przyszłość chłonąc w płuca,
Starą, zgniłą krew wyrzuca
I nie uczci żadną świętość;
A w namiętnych rwąc podskokach,
Nie w pokutnych długich zwłokach
Jasno zyskać chce męczeństwo,
Lecz toruje nowe drogi,
Lecz gliniane wali bogi —
Gwałtem bierze człowieczeństwo!
Takim duchom więc przystało,
Nie przebrzmiewać dawną chwałą
Lub dziękczynne hymny głosić,
Lecz w zawodów ciągłej kaźni
Bez litości, bez bojaźni
W niebo wściekłą pięść podnosić —
I rozpalać gniewu burze,
Błyskawice rzucać duże
I panować zawieruchom,
Z grobu kości powywlekać,
I nad niemi sąd oszczekać,
I spokoju nie dać duchom.