............
Tkliwe pieśni śpiewałem, sam, z sercem przebitem,
To w mych lasach ojczystych, to nad mórz błękitem.
Głowa moja uwiędła pod ciężarem troski,
Lecz w piersi gorzał płomień ideału boski.
Opiewałem tęsknotę wieczną, co ulata
W oddale nieskończone, i na falach świata
Orlim szlakiem, łódź ducha pędzi po głębinie,
I za wichrem się zrywa, i na chmurach płynie...
Cichą miłość śpiewałem, co wskróś łona ziemi,
Zadumą bije słodką i snami błogiemi,
I pod światło miesięczne podnosi mórz tonie,
I nad kwiatem samotnym rozwiewa swe wonie...
Śpiewałem czar wieczysty, przez który bogini
Z mroków leśnych, z fal głębi widzialną się czyni
Dla oczu marzyciela, i cicha i blada,
W śmiertelnym pocałunku z nim razem przepada.
Śpiewałem siłę tajną, która cichą nocą
Otwiera łona kwiatom, gdy gwiazdy się złocą,
Gdy pod pełnię miesięczną wysrebrzą się zdroje,
A pierś bezsenną trawią dziwne niepokoje...
Opiewałem wiek złoty, marzony dla ziemi,
Z wiecznie zieloną wiosną, z wodami modremi,
Wiek, co nam wskróś dni dawnych prześwieca z oddali,
I na którym dni przyszłych jutrzenka się pali...
Prostą wiarę śpiewałem, co czci jasne zdroje
I duchy praojcowe, jako bogi swoje,
I brylantami sypie z ludowej piosenki,
I rozumie szum fali i wichru rozjęki...
Ducham przepaści śpiewał, co tajną tęsknotą,
Pod tchem nieskończoności gore zorzą złotą,
Wiecznej życia rozkoszy i życia rozpaczy
Rozgłośne dałem hasło z mej piersi śpiewaczej.
A zaś zebrałem strojnie te dźwięki echowe,
Kiedy lagun uroki objęły mi głowę,
W natchnioną pieśń tęsknoty, i czciłem w żałości
Wygnane bóstwo piękna i bóstwo miłości.
Tak tkliwe pienia nucąc, sam, z sercem przebitem,
To w mych lasach ojczystych, to nad mórz błękitem,
Wcześnie zwiesiłem głowę pod ciężarem troski...
Lecz w piersiach gorzał płomień ideału boski!