Wy trzeźwość opiewacie, — a ja szałem dyszę,
Co mi w skroni gorącej wielkie sny kołysze,
Co bohatera tworzy, krzepi myśliciela,
I nieśmiertelną siłę — w pierś śmiertelną wciela!
Natchnienie, cześć przed tobą! Czy mi z pełnej czary
Szumisz spienionem winem, czy ronisz swe dary
W woni majowej róży, czy buchasz mi Zniczem,
W powiewach letniej nocy i w pieniu słowiczem!
Trzeźwość w atomach świata żmudnie gospodarzy,
A to co w długich wiekach obejmie i zważy,
Mianem tylko i cyfrą: gdy całość chce zmierzyć,
Musi sama w swą nicość i bezmoc uderzyć.
Marzycielowi niebo całe się ukaże,
Z gwieździstym swym ogromem w miłości puharze,
Jak perła Kleopatry, a na jego łonie,
Świat cały w pocałunku ust gorących płonie!