[231 ] XXI. HELIOS.
Nad młodą ziemią Heljos[ 1] wstał,
Ogniste rozwiał włosy,
W Egejską czarę[ 2] złoto lał,
Na Peljon[ 3] sypał rosy.
Egejska czara, pełna wód,
Stu wysep łono trąca;
Stu wysep Heljos zbudził lud,
Nim wyschła rosa drżąca.
I powstał lud i w światła zdrój
Obrócił twarz młodzieńczą,
A był z tych, co gdy idą w bój,
To hełmy mirtem wieńczą.
I z tych był, którym w ręku miecz
W jasny się piorun zmienia
I których stopa wprzód i wstecz
Odciska ślad istnienia.
I z tych był, których lutni dźwięk
Wiosenną ma pogodę
[232 ]
I nie zna, co jest płacz, co jęk,
I życie śpiewa młode.
I stało piękno, jako bóg,
Nad jego ziemią błogą;
I chodził w świat i wracał w próg
Ozutą kwieciem nogą.
I w blaski słońca podniósł gród,
Pod którym wzgórza klęczą,
I stała mądrość mu u wrót
Siedmiopromienną tęczą.
A sława siała laurów siew
Na drogę jego męską,
Czy wroga tłumił, niby lew,
Czy sam był rażon klęską.
I równą chwałą błyszczy się
Wskróś wieków jego zbroja,
Czy Termopile świat ją zwie,
Czyli ją mieni Troja.
I wyschły wody mnogich rzek
I koło czasu warczy,
A nie wie świat, czy większy Grek
Pod tarczą, czy na tarczy[ 4] .
I siała sława laurów siew
Na jego młodą głowę,
Czy w marmur zaklął ducha wiew,
Czy ludzką dał mu mowę.
[233 ]
I równą chwałą błyszczy się
Gwiaździstych dzieł plejada,
Czyli ją ziemia Wenus[ 5] zwie,
Czy Edyp[ 6] , czy Iljada.
I przeszły fale mnogich wód,
Wiejące modrą szatą;
I nie wie świat, co większy cud:
Czy Fidjasz, czy też Plato[ 7] .
I śmiał się Heljos, z dzieła rad,
I sypał ziarna złote
Na każdy greckiej stopy ślad,
Na greckich rąk robotę.
I rzekł: »Nim przejdę niebios próg
Tam, gdzie mnie gasi morze,
Z tej młodej Grecji, jakem bóg,
Lud nieśmiertelnych stworzę!«
I wyżej boskie czoło wzbił,
Płomienniej rozwiał włosy:
I każdy strumień słońce pił
I każda kropla rosy.
I chyżej puszcza strzały swe,
Ognisty wóz pomyka,
Aż w drodze tej, czy chcąc, czy nie,
Przebudził niewolnika.
Zaczęła psuć się jakoś wnet
Słonecznych rąk robota,
[234 ]
Kiedy spodlony, nagi grzbiet
Z ciemności wzniósł Helota[ 8] .
Przecudna linja greckich ciał
Spaczyła się dziwacznie,
Gdy nędzarz ten, co dotąd spał,
Swój łachman wstrząsać zacznie.
Sokrates, Fidjasz, Eschyles[ 9] ,
A nawet Plato boski
Poczuli w oczach słoność łez,
Na czołach brózdy troski.
Więdnieje pieśń, więdnieje kwiat,
Klasyczna forma pęka,
I nowa treść w nią, nowy świat
Przewciela twarda ręka.
A w lirach brzmią, nieznane wpierw,
Zadumy smętnej tony;
I mirtów gaj podgryza czerw,
Podgryza laur zielony.
I choć stał niemo nędzy syn,
Z bezmyślną, tępą głową,
Zmniejszał się przy nim każdy czyn,
Malało każde słowo.
I choć nie skarżył się na nic,
Krzywd własnych nieświadomy,
Wybiła bogom bladość z lic,
Warknęły z dala gromy.
[235 ]
Poczerniał Peljon, gdy nań cień
Wyschniętych upadł kości,
A cisza pełna wonnych tchnień
Zatrzęsła się z żałości.
I ujrzał Grek na niebie swem
Odbity cień nędzarza,
Jak nagle się pod wichru tchem
W olbrzyma przeobraża...
I ujrzał, jak ten olbrzym-duch
Swą mroczną dłoń wyciąga
I w piersi Grecji gasi ruch
I słońca jej urąga.
I ujrzał, jak się w życia tło
Rozpływa mroczne ciało,
I »Fatum«[ 10] nazwał bóstwo to,
Które go zabić miało.
Napróżno Heljos pęki strzał
Z żywego puszcza złota,
Olbrzymi mrok nad Grecją stał,
Dopóki stał Helota.
I nim koń słońca w morzu pił,
Zamierzchły wód zwierciadła,
I młoda Grecja w pełni sił
I w pełni piękna — padła.