Poezye wydanie zupełne, krytyczne tom III/Lirnikowi na via Montebello

<<< Dane tekstu >>>
Autor Maria Konopnicka
Tytuł Lirnikowi na via Montebello
Pochodzenie Poezye wydanie zupełne, krytyczne tom III
cykl Vivos voco — mortuos plango
Wydawca Nakład Gebethnera i Wolfa
Data wyd. 1915
Druk O. Gerbethner i Spółka
Miejsce wyd. Warszawa, Lublin, Łódź, Kraków
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
XV. LIRNIKOWI NA VIA MONTEBELLO[1].

»W ogniach jesteś świętych — idź a świeć«.
(Z listu T. L.)

Słowy mnie swemi namaścił z daleka,
Jakoby święte wylawszy oliwy
Na czoło moje, ten pieśniarz, co czeka,
Oparty o swój kij pątniczy, krzywy,
Aż łódź tułacza odbije się z brzega
Do ostatniego, cichego noclega.

A sam, pośpieszny będąc w drogi one,
Patrzył, komuby swą lirę zostawił
I pieśni, jako gołębie uśpione...
A zaś mnie jasną ręką błogosławił
I rzucił na mnie przebłogie swe blaski
I zdał dziedzictwo miłości i łaski.


Słowy mnie swemi namaścił do pieśni
I struny zładził na sercu mem drżącem,
Jako ci ślepce, co chodzą boleśni
Po sinym stepie, po polu grającem
Od ech, a ręce na srebrnych piołunach
Nad mogiłami kładą, jak na strunach.

Aż one zioła gorzkie i żałosne
Złotą się gędźbą rozbrzęczą po stepie
I poczną wróżyć kurhanom tym wiosnę
I szum obudzą w wyschniętym czerepie
I kość obwieją na stepie spróchniałą
Echem, co niegdyś na szpiku jej grało.

Jako na skałach siedzący orłowie,
Wypatrzył lot mój pierzchliwy i nizki,
I tchu mi dosłał i mocy w swem słowie
I sam się mienić począł w różne błyski,
By mnie nauczył, jak z piersi snuć zorze
I wielkie światła jutrzenne a boże.

I pióra zjeżył siwe i pod pióry
Piersi pokazał sczerniałe i krwawe,
A zaś się lotem wyniósł i wskróś chmury
Przebił na wielką świetlistą kurzawę
I uczył brać się do słońca od ziemi,
Bez jęku, skrzydły bijący krwawemi.

I rzekł mi: »W ogniach świętych jesteś oto —
Idź, a świeć, bym się na ciebie nie żalił«,
I dziwną ducha swojego robotą
W jasny mnie płomień objął i zapalił;
I wiem, że już mi w ogniach onych chodzić,
I żyć płomieniem — i płomienie rodzić.

A nie z rozkoszy próżnej, ni z uciechy
To gorejące wzięłam namaszczenie;

Bo rzadkie w pieśni ziemi tej uśmiechy,
A ciężą na niej popioły i cienie
Rzeczy pomarłych, a praca ta sroga
Śpiewać, gdy w piersiach jest ucisk i trwoga...

Ale mi czynić trzeba, co duch zdarzy,
A iść za głośnym od mogił podmuchem
Ku jutrzni onej, co na dzień się żarzy,
I za tym wielkim, żórawim łańcuchem
Pióreczkiem lecieć porwanem od ziemi,
Z piosenką cichą i łzami srebrnemi...






  1. »Lirnik mazowiecki«, Teofil Lenartowicz (ur. w r. 1822) przepędził ostatnie lata i umarł (3 lutego 1893 r.) na via Montebello we Florencyi (Por. Marya Konopnicka: Ludzie i rzeczy. Warszawa, 1898, str. 413 nstp.).





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Maria Konopnicka.