[121]II. »MADONNA DEL CARDELLINO«[1].
Więc idąc z synem w zachodu czas,
W oblaski mżące,
Na polnym głazie przysiadła raz,
Na kwietnej łące.
A iżby bliższy synaczek był
Tej świętej ziemi,
Z kolan go puszcza w podolny[2] pył
Stopki bosemi.
I zagrał szumem srebrzystym łan
Na traw cytarze,
I przyniósł dziecku pastuszek Jan[3]
Szczygliki w darze.
I pstre się piórka w zachodzie lśnią
I złotem kraszą,
A chłopię wznosi rączynę swą
Nad główką ptaszą.
I patrzy w dal gdzieś, patrzy wzwyż
W bożej wszechwiedzy
I rzecze: »Oto stanie mój krzyż
Na polnej miedzy...
Stanie wśród olchów, wśród kalin gron,
W zaraniu złotem,
I ośpiewany będzie krzyż on
Ptasim szczebiotem.
I stanie krzyż mój wśród cichych siół,
Na dróg rozstaju,
[122]
I skłoni brzoza ponad nim w dół
Gałązki w maju.
I ofiarowan będzie mój ból
Za wszystkie one
W ziemi tej smętnej, wpośród tych pól
Gniazda zburzone...
I ofiarowan będę ja sam
W polu czerwonem
Za rzesze ptasze, pobite tam
Jastrzębim szponem.
I koronowan będę ja — król,
Ciernia koroną
Za rzesz skowrończych krzywdę i ból,
Za pieśń zduszoną...
I wydam pot mój i wydam łzy,
I krew położę
Za te ptaszęta, co je wichr zły
Poniósł za morze.
I stanie nad mym krzyżem na znak
Tęsknoty gwiazda,
Żeby mógł znaleźć tułaczy ptak
Drogę do gniazda«. —
I słucha matka, i schyla skroń
W smętnej zadumie,
A hejnał cichy gra kwietna błoń
W wiosennym szumie.