Sen będzie trzymał w swem jeństwie surowem
Twych powiek.
Ty — choćby silna — podlegniesz niemocy,
Choćby duch — glinie.
Na świetle dni twych, na cieniu twych nocy
Uczujesz jarzma zgrzyt i pięść przemocy
W każdej godzinie.
Jego się śladów dzierż i jego cienia,
Choć gnana biczem.
Wszystko mu oddaj, do tchu, do imienia,
On będzie osią twojego istnienia,
Ty — niczem.
Idź! Próżno patrzysz, gdzie brama zamknięta
Źrenicą łzawą.
Idź! Sama szyję podawaj w te pęta,
Idź, niewolnico, przed panem swym zgięta:
— To prawo.
↑»Z nieba dałeś słyszeć sąd: ziemia zadrżała i zamilkła«.