[328]
1) Porwanie Prozerpiny (poemat w 3 księgach).
Treść. Po podziale rządów nad światem między synami Saturna, Pluton, niezadowolony ze swej mrocznej dzielnicy, zamierza podnieść walkę przeciw Jowiszowi; ale zmiękczony prośbami Park, porzuca ten zamiar i śle do brata Merkurego z żądaniem, żeby mu ten dał przynajmniej towarzyszkę życiu. Jowisz przeznacza mu swą córkę Prozerpinę, która razem z swą matką Cererą mieszka na wyspie Sycylii. Właśnie pod ten czas Cerera udała się do Frygii dla odwiedzenia swej matki Cybeli, zaleciwszy córce, ażeby dla bezpieczeństwa nie opuszczała mieszkania. Korzystając z jej nieobecności, Jowisz zwierza swój zamiar Wenerze i poleca jej wyprowadzić Prozerpinę w pola. [329]Wenera, przybrawszy sobie do towarzystwa Minerwę i Dyanę, nieświadome spisku, przybywa do Prozerpiny i wywabia ją na przechadzkę. Gdy się boginie rozkoszują wiosennem przyrodzeniem, zawiadomiony o tem Pluton wypada z pod ziemi w groźnej potędze swej władzy. Minerwa i Dyana oraz panny służebne chcą bronić Prozerpiny, ale Jowisz grzmotem daje im znak, żeby zaniechały oporu. Pluton uwozi Prozerpinę, a Jowisz najsurowiej zakazuje wszystkim bóstwom zdradzić Cererze tajemnicę. Tymczasem Cererę niepokoją złowrogie sny i przeczucia; pośpiesza więc do domu i nie znajduje córki. Zrozpaczona szuka jej wszędzie, ale napróżno; dopiero nimfa Aretuza, wzruszona jej boleścią, odkrywa jej, co się z córką stało. Cerera udaje się na Olimp i błaga Jowisza, żeby jej Prozerpinę zwrócić kazał. Jowisz przedstawia jej, że małżeństwo z Plutonem nie jest ujmą dla ich córki, uwzględniając przecież przykrość pobytu w Erebie, stanowi, że Prozerpina ma sześć miesięcy przemieszkiwać z mężem, drugie zaś sześć miesięcy pomiędzy bogami olimpijskimi. Rada z wyroku Cerera pośpiesza do córki i zwiastuje jej pożądaną nowinę. Prozerpina przyjmuje ją z radością, a Pluton, lubo nie rad wyrokowi, poddaje się woli brata.
Narzekania Cerery (z księgi III).
Stanie Ceres zdumiała i, co się już stało,
Trwoży ją, jakoby się stać dopiero miało.
Potem gniewem wzburzona na całe się sroży
Niebo. Jako w żelaznej gdy gniazdo obroży
Śmiały królewiczowi uwozi perskiemu
Myśliwiec, żre się tygrys i rączo prędkiemu
Chcąc wyrównać wiatrowi, wpław rozbójcę goni,
Cień chwyta i w głębokiej szczękę nurza toni;
Tak ona niebo nagłym wrzaskiem pomieszała:
„Wróćcie — mówi — oddajcie, i mnie nie wydała
Podła rzeka na ten świat; jak Jowisz, tak wiele
Mam: za ojca Saturna, za matkę — Cybelę.
Kędy prawa niebieskie? kędy teraz chodzi
Sprawiedliwość? cnotliwe na co się przygodzi
Życie, kiedy na więzy Wulkana mściwego
Niepamiętna, nie tylko nieba świadczącego
Nie wstydzi się Wenera?[1] i po tej swawoli
Wszystko jej wolno, wszystko ma sobie po woli!
Wam, co tytuł panieństwa wzajemnie chowacie,
Wydziwić się nie mogę, że tak odmieniacie
Prędko czysty animusz i zbójcom z złośliwą
Wenerą kompanię czynicie życzliwą.
O, niezbożnej ofiary w dzikiej wystawionych
Scytyi i krwią ludzką ołtarzów skropionych
Obie godne boginie! skąd się urodziła
Ta zawziętość? którą z was moja uraziła
By słowem Prozerpina? Czyli się naparła
Twoich lasów, Dyano? czyć z mocy wydarła
Krwawe bitwy, Pallado? czy może przeszkodą
W czem wam była? I owszem, idąc z wami zgodą,
W Sycylii mieszkała; dla was ustąpiła
Nieba. Ale, cóż? I tam wasza ją odkryła
[330]
Zazdrość, gdziem ją schowała“. — Temi ją strofuje
Słowy, a one — zakaz ojca je hamuje —
Albo milczą, albo gdy wyjawić nie śmieją,
Gęste tylko z litości łzy naprzemian leją.
Cóż ma czynić strapiona? Widzi, że tak gorzej,
Znowu się do nóg padłszy, wszystkim upokorzy
I żal w sobie trzymając: „wybaczcie mi, proszę,
Jeśli się macierzyńską miłością unoszę
Nad potrzebę i hardziej, niżeli pozwala
Niefortuna, mówiłam. Czemuż się oddala
Ta wiadomość odemnie? Niech przynajmniej czego
Mam płakać, wiem napewno. Przyjmę z niebieskiego
Wszystko, co jest, dekretu; małego ujrzenia
Dozwólcie; trzymaj, kto masz, ani uwolnienia
Napieram się, a jeśli zaszły jakie zmowy,
Powiedz, proszę, Latono! U ciebie nie nowy
Ten afekt; tyś potomstwa dała na świat dwoje,
Jam nad jedną nie miała; niech tak zawsze twoje
Oczy cieszy Apollo, i imię matczyne
Tobie będzie szczęśliwsze“. — Dopiero przyczynę
Świeżą wziąwszy, strumieniem nagłym łzy wyleje.
Cóż tak płaczu godnego? i cóż się tak dzieje
Zatajenia godnego? — „Ach, nieszczęsna! prawi,
Wszystkie idą od ciebie, i cóż cię tu bawi
Nadaremnie? Nie widzisz, w jakiej nieba zgodzie
Idą na cię? I owszem, po ziemi, po wodzie
Raczej wolę jej szukać, przez wszystkie godziny
Odpoczynku nie mając; odległe krainy
Zwiedzić przyjdzie, aż póki pociechy stracone
Nie odbiorę; lubo ją za morze czerwone
Wzięto, lubo w zachodnie zaniesiono kraje,
Lub za Renem i kędy słonecznym nie taje
Wieczna zima promieniem, scytyjskie ją lody
Trzymają: pójdę wszędzie, żadne niepogody,
Żadne mię nie ustraszą zimna i gorąca,
Kędykolwiek jasnego okrąg bieży słońca.
Noc ciemna nie utrzyma, Atlas na zachodzie
Ognie nasze obaczy, Hidaspes na wschodzie.[2]
Niechaj niezbożny Jowisz błąkającą widzi,
Niech Juno z poniewierki swej rywalki szydzi;
Naśmiewajcie się hardzi, w niebie rozkazujcie
I z potomstwa Cerery teraz tryumfujcie“.
(A. W. Ustrzycki).
|