<<< Dane tekstu >>>
Autor Anonimowy
Tytuł Postrach Londynu
Pochodzenie
Przygody Zagadkowego Człowieka
Nr 20
Wydawca Wydawnictwo „Republika”, Sp. z o.o.
Data wyd. 24.5.1938
Druk drukarnia własna, Łódź
Miejsce wyd. Łódź
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


Uwięziony

Blackwell cofnął igłę.
Harry Dickson podniósł głowę i spojrzenie jego spotkało się z błyszczącym wzrokiem młodej, niezwykle pięknej kobiety.
— „Czarna Mańka“ — pomyślał. — Więc ona także należy do bandy? To mi daje pewne szansę.... narazie nie mam się czego obawiać.
Oświadczenie dziewczyny wywołało niesłychane zdumienie wśród „Piratów Tamizy“. Blackwell krzyknął głośno z radości i zatarł ręce.
— Czy jesteś tego pewna, Mańka? Ten człowiek przywiązany do krzesła, oddany na naszą łaskę i niełaskę, to pogromca naszych przyjaciół, detektyw Harry Dickson? Czy aby się nie mylisz? Skąd znasz tego człowieka?
— Czy ja go znam? — zawołała dziewczyna utkwiwszy w więźniu pałające nienawiścią spojrzenie. — On przecież posłał na szubienicę mego ojca, znanego w całym Londynie jako „Króla Ognia!“ Na dzień przed egzekucja pozwolono mi go odwiedzić. Kiedy ucałował mnie w celi po raz ostatni, szepnął mi do ucha:
— „Córko moja najukochańsza, nic nie zostawiam ci w spadku, jedynie moje przeklęte nazwisko i ten sznur, na którym zawisnę i który kat ci podaruje! Zostawię ci inne dziedzictwo. Pamiętaj o zemście. Pomścij moją śmierć na Harry Dicksonie!“
— Jeżeli jest tak, jak mówisz, — powiedział Blackwell, to pozwól mi dokończyć mojej pracy. Czyż można się lepiej zemścić, czyniąc z człowieka idiotę?
— Czy nie zdążymy tego zrobić później? — przerwała podniecona kobieta. Czy ojca mojego odrazu skazano na śmierć po aresztowaniu? Nie! Trzymano go w więzieniu przeszło rok i poddawano najgorszym torturom. Męczone go badaniem, pytaniami, sędzią śledczym, a w celi traktowano jak psa! Teraz on musi to samo wycierpieć! Jeżeli kochasz mnie, Blackwell, jeżeli potrafisz ocenić usługi jakie ci oddawałam, sprowadzając ludzi na wyspę, zrób mi prezent z tego człowieka! Przez rok cały Harry Dickson doświadczy tego samego, co niegdyś mój ojciec!
— Doskonale! — pomyślał detektyw, — jej nienawiść daje mi szansę ocalenia. Jeżeli „Czarna Mańka“ zechce mnie przez rok cały utrzymać przy życiu, znajdę okazję, aby uciec.
Blackwell zastanowił się.
Zmarszczył brwi, wzrok utkwił w ziemię, rozumiał, że prośba dziewczyny jest nierozsądna. Ale nie potrafił się oprzeć jej uwodzicielskiemu czarowi i kiedy spojrzała na niego z pod rzęs prosząco, zmiękł i pogodził się z jej kaprysem.
— No, dobrze... daruję ci tego Harry Dicksona. Rób sobie z nim, co chcesz. Ale swoja głową odpowiadasz mi, jeżeli ci ucieknie!
— Jakże to możliwe? Czy można zbiec z naszej wyspy?
— Jeżeli mógł się zbliżyć niepostrzeżenie, to nie dowód, że uda mu się nas opuścić! — dodała, śmiejąc się. — Odwiązać go od tego krzesła i zaprowadzić do szopy! — rozkazała. — Tam przywiążemy go do łańcucha, jak psa!
Po chwili, sześciu piratów pod wodzą „Czarnej Mańki“ wyprowadziło go na dwór. Umieszczono go w budynku, oddalonego od domu o trzydzieści kroków. Sklepienie było tak niskie, że Harry Dickson, wchodząc, musiał się schylić. Był to prawdopodobnie skład skradzionych przedmiotów, gdyż całą jego przestrzeń wypełniały porozrzucane skrzynie, worki i pakunki najrozmaitszych form i kształtów.
W kacie znajdowało się nieco wolnego miejsca. Tam zaprowadzono detektywa i przywiązano mu do kostki u prawej nogi gruby żelazny łańcuch. Dla pewności zamknięto go na kłódkę.
„Czarna Mańka“ w wysoko podniesionej ręce trzymała latarnię i oświetlała szopę, przyglądając się z satysfakcją delikwentowi i obrzucając go stekiem najordynarniejszych wyzwisk.
Detektyw odetchnął głęboko kiedy wyniosła się wreszcie razem z kompanami, zamykając za sobą starannie drzwi z zewnątrz. Harry Dickson usiadł na ziemi, oparł plecy o ścianę i zaczął chłodno obliczać szansę ocalenia. Niestety, doszedł do wniosku, że są one minimalne.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: anonimowy.