Potrawy i konserwy z grzybów/Słowo wstępne
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Potrawy i konserwy z grzybów |
Wydawca | Towarzystwo Wydawnicze „BLUSZCZ“ |
Data wyd. | 1927-1939 |
Druk | Zakł. Graf. Tow. Wyd. „BLUSZCZ“ |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Indeks stron |
SŁOWO
WSTĘPNE
Zgóry się zastrzegam, że książeczka ta nie jest dziełem naukowem o grzybach, i czytelnicy, chcący dokładnie poznać nazwy gatunków grzybów, potoczne i botaniczne, ich właściwości, ich hodowlę (np. pieczarek), powinni przeczytać tomik „Życia Praktycznego“, p. t. „Co trzeba wiedzieć o grzybach“.
Mojem zadaniem jest tylko zaznajomić czytelników z praktycznem stosowaniem grzybów w gospodarstwie domowem, — ściśle nawet mówiąc — w kuchni, dając możliwie obfity i wyczerpujący spis potraw i konserw, dających się z nich przyrządzić. Przyczem zaznaczam, że chociaż, podobno, istnieje kilkaset gatunków grzybów jadalnych, — ja uwzględniam tylko najbardziej znane, o wypróbowanym smaku, i zupełnie nieszkodliwe. Pewną trudność miałam z ich nomenklaturą, gdyż te same gatunki w różnych miejscowościach kraju inaczej są nazywane, a nieraz nawet nazwa ta sama służy różnym grzybom w różnych okolicach.
Toteż, o ile znałam nazw kilka, — wszystkie je równolegle podawałam. I jeszcze zachodzi tu pewna komplikacja: ten sam gatunek grzybów w jednych miejscowościach jest jadalny, w innych — trujący, — naprzykład smardz krzaczasty na kresach wschodnich i w byłej Kongresówce jadany w obfitości, jest podobno na Śląsku gwałtowną trucizną; — rydz koński (wełnianka) — do świeżego użytku, zresztą, z racji goryczy, zupełnie niezdatny, — po ukwaszeniu jest wyborny i na kresach wschodnich wszędzie jadany, a w głębi Rosji, dla specjalnie ostrego smaku, wysoce ceniony, — w Polsce zaś uchodzi za szkodliwy. Najlepiej więc zrobimy, gdy będziemy używali tylko tych grzybów, które w danej miejscowości są uznane za nieszkodliwe. Wyjątek należy zrobić dla pieczarek, których lud nigdzie nie je, a które — wszystkie: leśne, łąkowe i inspektowe — są najsmaczniejszemi i najbardziej użytecznemi z grzybów.
U nas, niestety, hodowla pieczarek, łatwa i niekosztowna, mało jest rozpowszechniona. Pod Paryżem hodowla ta zatrudnia tysiące ludzi, i miasto to zjada codziennie, przez rok cały, bez różnicy sezonu, tysiące kilo „szampinjonów“. W Rosji, a przynajmniej w jej stolicach, — Petersburgu i Moskwie — też przez rok cały codziennie można było za skromną sumę 10 do 15 kopiejek dostać koszyczek, 6 — 10 sztuk, ślicznych, białych, okrągłych pieczarek, co stanowiło znakomitą pomoc w kuchni.
W Warszawie, jeżeli są ładne pieczarki, to je zabierają restauracje, — reszta publiczności czasem je dostaje w sklepach delikatesów — zawsze przerosłe, ściemniałe i po cenie 8—10 złotych za kilo, — jest to bardzo niezachęcające niezachęcające do ich używania.
Wiemy wszyscy, że grzyby są bardzo pożywne, że w wielu wypadkach mogą zastąpić dania mięsne. Szczególniej w kuchni jarskiej odwar grzybowy stanowi podstawę wszelkich zup i sosów. Powszechnie znane kostki „Maggi“, prawdziwe i podrabiane, uchodzące za wyciąg mięsny, są właściwie w głównej części wyciągiem grzybowym, i smakowo doskonale przez mocny wyciąg grzybowy zastąpić się dadzą.
Doniedawna można było tylko latem i jesienią korzystać z grzybów świeżych; na długie miesiące zimowe pozostawały nam tylko grzyby suszone, — zresztą i smakowo doskonałe i bardzo pożyteczne w rozmaitych przyprawach. Oprócz nich znaliśmy tylko grzyby marynowane w occie, grzyby solone — wprawdzie dobre, jednak znacznie od świeżych w smaku się różniące, oraz bardzo kosztowne, gdyż bardzo dużo masła zużywające, grzyby w maśle konserwowane.
Otóż w systemie konserwowania grzybów, jak zresztą wszelkich jarzyn i owoców, zupełną zmianę wprowadziło sterylizowanie ich sposobem Apperta, — w gospodarstwach domowych powszechnie zwane gotowaniem „w Weck’u“, wykonywane w specjalnych słojach szklanych „konserwatorach“, — w wytwórniach na sprzedaż w blaszankach zalutowanych, sterylizowanych w autoklawach. Ponieważ mówię tu specjalnie tylko o konserwowaniu niedużych ilości, uwzględniam przedewszystkiem „Weck’i“. Słoje do nich, wprawdzie kosztowne, — mimo to, że oprócz zagranicznych mamy już doskonałe, wyrabiane przez kilka firm krajowych, — mogą jednak trwać lata całe, przeto stanowczo się opłacą. Same aparaty, teraz wyrabiane w kraju, są bardzo niedrogie i dostępne niemal dla każdego. Sterylizować można grzyby niezaprawione jeszcze, tylko zblanżerowane, lub też gotowe potrawy z grzybów. Tych ostatnich przepisów nie podaję, — gdyż, zasadniczo, można każdą potrawę, czy to mięsną, czy rybną, czy to jarzynową, czy też grzybową — sterylizować i utrwalić. Musiałabym więc napisać o tem całą książkę kucharską. Podaję tutaj sposoby konserwowania grzybów tak, aby zupełnie mogły zastąpić świeże i, jak one, każdym sposobem dały się przyprawić.
Ponieważ grzyby łatwiej od wszelkich innych produktów podlegają pleśnieniu, wskazanem jest sterylizację ich dwukrotnie powtórzyć, a to w sposób następujący: w 48 godzin po pierwszej sterylizacji zagrzać je znowu do wskazanej w przepisie temperatury, — ostudzić i wyjąć z aparatu. Po następnych 48 godzinach tę operację raz jeszcze powtórzyć. Temperatura, podana przezemnie przy poszczególnych przepisach, jest stosowana do blaszanek przy wyrobie konserw na wielką skalę, — przy użyciu aparatu „Wecka“ na termometrze jest wskazana temperatura, potrzebna do kompletnej sterylizacji poszczególnych produktów, — kilka kresek więcej jednak nigdy nie zaszkodzi konserwie.
Nakoniec, nigdzie nie zalecam dodawania cukru do marynat octowych z grzybów, uważając, że smak grzybów i cukru wzajemnie się wykluczają. Kto jednak na połączenie tych smaków się godzi, może sobie zawsze parę łyżek cukru do octu dodać.
Z potraw nie podaję najbardziej znanych, naprzykład zupy grzybowej zabielanej z kaszą perłową, lub pierożków z grzybami, — żeby pozostawić więcej miejsca na dania mniej znane, lub takie, które są wprawdzie znane, lecz przeważnie nieumiejętnie, a przez to nie dość smacznie przyrządzane.